Piecz w piekarniku nagrzanym do 160°C przez 10-15 minut. Wyjmij ciasto z piekarnika i ostudź. Powtórz czynności dla pozostałych trzech porcji ciasta. W 200 ml zimnego mleka rozpuść kaszę mannę. Pozostałe pół litra mleka zagotuj z cukrem. Do wrzącego mleka wlej kaszę mannę i gotuj, ciągle mieszając, aż masa zgęstnieje.
Forum: Oczekując na dziecko Chcę się Was dziewczyny zapytać jak Wasze mamy reagują na to, że będą babciami? Moja niby ciągle pytała kiedy w końcu postaramy się o dziecko, a teraz jej zainteresowanie nagle zniknęło. Nie odwiedza mnie, nawet gdy jest na urlopie. Zawsze znajduje jakąs wymówkę. Ma dużo czasu, gdyż w prowadzeniu domu pomaga jej moja babcia (a właściwie to ona prowadzi cały dom). Ma za złe, że moja babcia chce się jakoś włączyć w opiekę nad moim maluszkiem. Nie chce oglądać kasety z USG, gdyż twierdzi, że ona nie lubi tego oglądać, bo “to” (czyli moje dziecko!) przypomina jej galaretę!!!!!! NIe jest ciekawa zakupów dla dziecka. Słowem mam matkę a praktycznie tak jakby jej nie było. Zero wsparcia. Jak to jest u Was? Na co możecie liczyć? Czy to, że jesteście dorosłe oznacza, że same przestałyście być córkami? Że nie potrzebujecie zainteresowania Waszych mam? Dorota mama Mikołaja (
#10 Wywiad z Przystań Uważność. Po co Dziecku Uważność? #11 Co Najczęściej Odpala Rodziców? Trygery i Strategie radzenia Sobie z Nimi. #13 Jak Ustalać Granice z Samą Sobą i z Dziećmi #13 Emocjonalnie Dostępny Rodzic #9626 (no title) #15 BEZWARUNKOWA MIŁOŚĆ, CZY JEST MOŻLIWA? #17 Dlaczego emocje są ważne? #18 JAK ODCZUWAĆ
Słuchajcie, w niedzielę mam 1 rocznicę slubu, a z moim mężem tak źle mi się układa, że gdybym nie była związana małżeństwem, to bym po prostu odwróciła się na piecie i odeszła w sina dal. Nawet nie mam pojecia, co się dzieje. Czy to taki kryzys po roku? Mój mąż jest okropnym egoista i nie ukrywa tego. Zarabiamy bardzo mało, czasem nam nie starcza w miesiącu. Teraz moi Rodzice stawiają nam przybudówkę za własne pieniadze, ale środek będziemy musieli wyposarzyc sami. Jest ciężko, nie mogę odłożyć nawet 100 zł i nie stać nas na zlew nawet. Ale mój mąż ma to w dupie!!!!!!!!! Jego obchodzi jedynie komputer. Kupił na raty monitor, wcześniej zjarał Rodzicom kompa i musial odkupić jakąś część. 400 zł,monitor 500 zl. Do tego jakies karty graficzne i inne duperele – jakieś 600 zl. Jak bylismy w Hiszpanii kupil dysk przenosny za…. bagatela 40 Euro. Ja nic, kompletnie nic nie kupilam sobie w Hiszpanii, bo nie starczylo kasy (pieniadze byly z diet, ktore dostalam na ten wyjazd z pracy). Teraz sie mnie pyta czy kupimy twardy dysk – 300 zl minimum. Ja powiedzialam, ze N I E!!!!!!!!!!!!!!!!! On zakomunikowal mi, ze w takim razie on mi mowi, ze i tak go kupi i nie dba o moje zdanie. Wiem, ze to nie koniec. Pytalam go, czemu nie jest czuly, czemu mnie nie caluje, nie tuli, nie mowi czulych slow. On tylko robi to, co dla niego najlepsze – KOMPUTER. Po pracy od razu siadal i gral. On na to, ze nie jest czuly powiedzial mi, ze JA NIE ZASLUGUJE NA TO. A to dlatego, ze nie wywiazuje sie z malzenskich obowiazkow, bo nie gotuje codziennie itp. On nie moze przezyc, jesli ja siedze i nic nie robie. Teraz z moim ojcem stawiaja mieszkanie, wiec ma zapieprz! Ale wczesniej – spal po pracy a potem na momputer. Nawet olal prace magisterska, nie obronil sie. Bedzie staral sie we wrzesniu. ZOBACZYMY. A skad ja mam pieniadze wziasc na moje czesne na studia na wrzesnien – 2400 zł? Nawet zlotowki nie odlozylam. Jego rachunki na tel. komorkowy przychodza ponad 100 zl, stacjonarny – za internet – 100 zl. ON MA WSZYSTKO W DUPIE!!! Przedwczoraj z nim porozmawialam. Skonczylo sie na awanturze. Od wczoraj jest na mnie obrazoy. A to ja powinnam byc obrazona na niego. Wiem, ze mnie nie kocha. A jesli to bardzo niewiele. Wiecie, kiedy ostatnio sie kochalismy??????? – 30 maja!!! I tak jest zawsze. Raz, dwa, czy trzy razy w miesiacu. To jest wlasnie przyczyna mojej “bezplodnosci” – zimny i nieczuly maz. Wiecie co. Moja milosc do niego zmalala i nie chce tego dalej ciaganc. On sie nie zmieni – ma juz 33 lata i swoje przyzwyczajenia. Ja go juz chyba nie kocham. Nie moge zniesc tych slow, jego slow ponizajacych mnie. On z siebie robi ofiare jakiego terroru stosowanego przeze mnie. A ja na wszystko sie godze. Powiedzcie, prosze, bo juz nie mam sily. Szukalam jakos oparcia, ale jestem sama z moim problemem. Moja mama nie moze wiedziec o tym, bo potem bedzie jeszcze gorzej. Aga
Moja mama najlepiej gotuje. Umie przyrządzić wiele potraw, które są smaczne, jak i pyszne. Chciałabym mamie podziękować za wszystko, co dla mnie zrobiła. Za jej troskę. Za to, że kocha mnie bez względu na wszystko, i za to, że mnie wspierała, kiedy było tego potrzeba. Jest osobą, która mi dobrze doradzi. Cieszę się, że mogę
fot. Adobe Stock, fizkes Zresztą nawet gdybyśmy się odważyli, to i tak nic by to nie dało. Mama zawsze wiedziała lepiej, mama miała rację i decydowała o wszystkim. Nawet tata z nią nie dyskutował, posłusznie podporządkowywał się temu, co zarządziła Mój najstarszy brat Jarek wyprowadził się z domu zaraz po skończeniu technikum. Wyjechał do Gdańska i tam znalazł sobie pracę. – Potrzebuję więcej powietrza – powiedział nam. – Jak się zagospodaruję, możecie do mnie przyjechać – śmiał się. Wiadomo było, że nigdzie nie pojedziemy. Obie z siostrą byłyśmy jeszcze niepełnoletnie, chodziłyśmy do szkoły i oczywiście słuchałyśmy mamy. Nie było innej możliwości. Kiedy Asia na kilka dni przed maturą ogłosiła, że jest w ciąży i zaraz po egzaminach wychodzi za mąż za prawie dziesięć lat starszego chłopaka, którego poznała na jakichś warsztatach teatralnych, w domu wybuchła bomba. Mama krzyczała na ojca, że pozwolił Asi chodzić na te warsztaty. – Myślałeś, że gwiazdą zostanie, to teraz masz! – jej głos niósł się po całym osiedlu. Tata patrzył na Asię z niedowierzaniem i powtarzał w kółko: – A studia, córeczko? Siostra milczała uparcie, jakby to w ogóle jej nie dotyczyło, a ja byłam coraz bardziej przerażona. Asia się wyprowadzi, a ja zostanę sama! Mama całkowicie skupi się na mnie i nie pozwoli mi odetchnąć. Zawsze byłam najbardziej uległa z całego rodzeństwa. Oni jeszcze chociaż próbowali się mamie sprzeciwiać, ja nigdy, zawsze robiłam tak, jak chciała. Aśka wyszła za mąż, a ja zostałam w domu. Wówczas mama stwierdziła: – Przynajmniej ty, Majusiu, zajmiesz się nauką. Żadnych chłopaków, żadnych głupot! Niech chociaż moja najmłodsza córeczka zdobędzie dobre wykształcenie i przyzwoity zawód. Najlepiej, gdybyś poszła na farmację. Mieszkaliśmy u niej, więc przychodziła, kiedy chciała Tak mnie przekonywała, że w końcu sama uwierzyłam, że to świetny pomysł, i że tego właśnie chcę. Dostałam się na tę, wymarzoną przez mamę, farmację. Studiowałam ją bez zachwytu, ale i bez większego wstrętu. Mama pilnowała moich egzaminów tak samo, jak sprawdzianów w pierwszych klasach podstawówki, nie było więc mowy o poprawkach czy warunkach. Każdy chłopak, z którym zaczynałam się spotykać, był niedobry. Jeden za mało inteligentny, inny za biedny, jeszcze inny ze złej rodziny. Zaczynałam rozumieć, dlaczego Asia przyznała się do spotkań z Robertem dopiero, gdy była w ciąży. W ten sposób postawiła mamę przed faktem dokonanym. Jak to się stało, że mama zaakceptowała Marka, do dziś nie wiem. Cieszyłam się, że wreszcie któryś z moich chłopaków jej się podoba. Myślę, że była zadowolona, bo zawsze jej przytakiwał. Pobraliśmy się dopiero, jak skończyłam studia. Chyba nie muszę dodawać, że ślub i wesele zorganizowała mama. Nawet wybrała mi suknię i welon! Rodzice oddali nam całe piętro domu. – Marek – powiedziałam wtedy do męża – myślę, że lepiej by było, gdybyśmy się wyprowadzili i zamieszkali sami. – Oszalałaś, Majka?! – mój dopiero co poślubiony mąż spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakbym zwariowała. – Niby gdzie? – dodał po chwili. – Może do mojej mamy? Mama Marka od kilku lat była wdową i mieszkała w malutkim dwupokojowym mieszkanku na ósmym piętrze wieżowca. Wiadomo, że nie było tam warunków, ale w tym momencie pomyślałam sobie, że kto wie, czy to nie byłoby dla nas lepsze. Nie powiedziałam jednak tego Markowi. – Możemy przecież coś sobie wynająć – szepnęłam tylko niepewnie. – Przestań wymyślać – machnął ręką, jakby opędzał się od natrętnej muchy. – Tu mamy komfortowe warunki. Nic już więcej nie mówiłam, a mama zarządziła remont piętra. Rodzice w prezencie ślubnym mieli za ten remont zapłacić. Marek był zachwycony, ja mniej. Czułam przez skórę, jak to będzie wyglądało. I nie pomyliłam się. Rodzice ponosili koszty, a mama podejmowała decyzje. Nawet koloru ścian nie pozwoliła nam wybrać, nie mówiąc już o meblach. Chciałam ciemne podłogi, mama natychmiast stwierdziła, że to zły pomysł, że widać będzie każdy pyłek i w kółko będę tylko sprzątać. Sto razy lepsze i praktyczniejsze będą jasne. – Ustąp jej, Majka, co ci zależy? – machał ręką Marek, kiedy szukałam u niego poparcia. Oczywiście ciemne drzwi nie pasowały do jasnych podłóg, a białe meble, jakie wymarzyłam sobie do sypialni, również zostały przez mamę skrytykowane. – Daj spokój, córcia, będziecie mieszkać jak w szpitalu. – Ale mnie się tak podoba! – No cóż, nie moja wina, że w ogóle nie masz gustu. Popłakałam się wtedy, wydawało mi się, że już prędzej porozumiałabym się z teściową. Z własną matką nie potrafiłam. Marka chyba nie bardzo to interesowało, właśnie awansował i całkowicie poświęcał się pracy. – Przesadzasz, Majka – twierdził. – Meble w sypialni to najmniejszy problem. W jakim będą kolorze? A co to za różnica? – Ale ja zawsze chciałam białe. – No to kupmy białe i koniec. Wiesz, gdybyś to z moją matką miała konflikt, wtedy mógłbym pomóc, ale to przecież twoja mama. Nie wypada, żebym się wtrącał, prawda? Właściwie to było w tym, co mówił, sporo racji, więc przestałam mu się skarżyć. Meble do sypialni kupiliśmy oczywiście takie, jak podobały się mamie. Jak zwykle stwierdziłam, że nie warto się spierać, lepiej ustąpić. Kiedy zaszłam w ciążę, okazało się, że muszę iść na zwolnienie. Siedziałam w domu i czułam się coraz mocniej osaczona przez własną matkę. Marek wychodził rano do pracy, a mama natychmiast przybiegała do nas. Uważała, że powinna się mną opiekować, żebym, nie daj Boże, nie poczuła się opuszczona. Wiedziała lepiej, co i o której powinnam jadać, jak długo spacerować, nawet jak długo spać. Troszczyła się o mnie – czy tego chciałam, czy nie – Mamo, lekarz wcale nie mówił, że muszę leżeć – próbowałam ją przekonać, że mogłabym się czymś zająć. – Co tam lekarz! – lekceważąco machała ręką. – Matka wie lepiej! Już miałam jej przypomnieć, że jak Asia była w ciąży, to zdawała maturę i Michałek urodził się zdrowy, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Mama natychmiast rozpoczęłaby całą tyradę żalów do Asi, jaka jest niewdzięczna, jak rzadko ją odwiedza i w dodatku nie chce słuchać jej dobrych rad. Jak ja tej Asi zazdrościłam! Dlaczego byłam taka uległa i nie potrafiłam się odciąć od matki? Wyprawkę dla naszego dziecka jako pierwsza zaczęła oczywiście kompletować mamusia. Nawet wtedy, gdy jeszcze nie było wiadomo, czy będzie syn, czy córka. – Mamo, bardzo cię proszę, nie kupuj nic, my wybierzemy sobie sami – powiedziałam, kiedy przyniosła ze sklepu pierwsze śpioszki. Mama tylko westchnęła. – Kiedy wy to macie zrobić? – Znajdziemy czas. – Marek taki zapracowany, a ty w ciąży. – Przecież ciąża to nie choroba. – Ale oszczędzać się trzeba. Jak zawsze rozmowa z moją mamą prowadziła donikąd. Ona i tak wiedziała wszystko najlepiej, i właściwie co bym nie powiedziała, to i tak zrobiła po swojemu. Kiedy okazało się, że urodzę córeczkę, mama zaczęła kupować różowe ubranka. Od dziecka nie cierpiałam różowego koloru, o czym bardzo dobrze wiedziała. Niestety, nie miało to dla niej znaczenia. – Ale piękna będzie nasza księżniczka! – powtarzała, rozkładając przede mną kolejne różowe śpiochy i sukieneczki. Początkowo próbowałam jej przypominać, że nie lubię tego koloru, zwracać uwagę, że ciuszki mi się nie podobają, ale po kilku uwagach, że nie mam gustu, dałam spokój. Manipulowała nawet naszą małą córeczką Córkę nazwaliśmy Kornelia. Imię wybrał Marek i, o dziwo, nie pozwolił teściowej na żadne dyskusje w tym temacie. Wyszło na to, że potrafił się jej postawić, kiedy mu na tym zależało. Chyba tylko ja jedna byłam taką uległą ofiarą. Pod koniec urlopie macierzyńskiego, a właściwie już w połowie, miałam wrażenie, że jeszcze trochę i oszaleję. Niby to ja zajmowałam się córką, ale i tak wszystko musiałam robić pod dyktando mamusi. Przecież to ona wiedziała jak karmić, kąpać i ubierać moje dziecko. Jeszcze musiałam być wdzięczna, bo przecież „niejedna by chciała mieć na każde skinienie matkę do pomocy”. Może i „niejedna by chciała”, ale ja osobiście miałam dość. Wróciłam do pracy z radością i ulgą. Jak się szybko okazało, zresztą można było się tego spodziewać, mama wychowywała naszą córeczkę po swojemu. Nic, co jej mówiliśmy, nie było ważne. Nawet jedzenie, które szykowałam i zostawiałam dla małej, było według mamy niedobre. – Kornelcia tego nie lubi – mówiła mama, kiedy pytałam, dlaczego nie dała wnuczce przygotowanej przeze mnie zupki. – Ona woli jeść to samo, co my jemy. – Ale mamo, ona jest jeszcze mała – tłumaczyłam. – Nie wszystko jej można. – Nie znacie się – odpowiadała. – Mama oczywiście zna się lepiej? – pytał spokojnie Marek. Miałam wrażenie, że i jego zaczynało denerwować zachowanie teściowej. – Naturalnie, że się znam, troje dzieci wychowałam – mamy nic nie było w stanie zbić z tropu. Była pewna własnej nieomylności. Kiedy Kornelia skończyła trzy lata, postanowiliśmy wysłać ją do przedszkola. Mama stanowczo się temu sprzeciwiła. – Chyba oszaleliście! Po co takie małe dziecko ma chodzić do przedszkola, jak może siedzieć w domu z babcią? Sądzicie, że obcy ludzie lepiej o nią zadbają? Zrywać dziecko co dzień rano, kto to widział?! – denerwowała się. – Jeszcze zdąży się do szkoły nachodzić. Ja jak zwykle nie miałam siły przebicia. Natomiast Marek, jak się okazało, potrafił postawić na swoim. – Kornelka pójdzie do przedszkola – stwierdził. – To my podejmujemy takie decyzje. Powinna mieć kontakt z innymi dziećmi. Wysłanie Kornelii do przedszkola to była jedna sprawa, a namówienie jej, aby chciała tam chodzić, zupełnie inna. Chociaż nasza córka lubiła bawić się z dziećmi, na próbę zostawienia jej w przedszkolu reagowała histerią. – Nie zostanę tu sama! – zanosiła się. – Chcę do babci. – Pani teściowa na ogół zabiera Kornelkę do domu, kiedy mała zaczyna płakać – powiedziała mi w końcu jedna z przedszkolanek. – Żartuje pani? – patrzyłam na nią zdziwiona. – Teściowa? Nic o tym nie wiem. Dziewczyna spojrzała na mnie bezradnie. – Nie chciałabym się wtrącać – zająknęła się. – Nie jestem pewna, czy to teściowa, ale tak się zachowuje, jakby nie za bardzo panią lubiła, więc tak sądzę. – Ach, to moja mama – uśmiechnęłam się gorzko. – Mówi pani, że przyprowadza Kornelię do przedszkola, a kiedy ta zaczyna płakać, od razu ją zabiera z powrotem? – Tak. Mam nawet wrażenie, że ją trochę buntuje – dokończyła dziewczyna szybko. – Jak to buntuje? – nie rozumiałam. – Żeby nie chciała chodzić do przedszkola. – Jest pani pewna? – Tak mi się wydaje. Po południu podpytałam Kornelię i wyszło na to, że przedszkolance dobrze się wydawało. Wieczorem powiedziałam o wszystkim Markowi. Byłam już kompletnie wykończona sytuacją z mamą. – Marek, wiem, że to moja matka, ale nie mam do niej siły. Wolałabym mieszkać w kawalerce niż z nią. Mąż wysłuchał mnie w milczeniu, a potem zszedł na dół. Słyszałam jego podniesiony głos, wiedziałam, że powinnam do niego zejść, że to moja matka i muszę z nią porozmawiać, ale nie miałam odwagi. Czułam przez skórę, że Marek poradzi sobie lepiej. Wrócił na górę pół godziny później – Powiedziałem mamie, że jeśli nie przestanie wtrącać się w nasze życie i buntować Kornelki, to wynajmiemy dla niej nianię. A jeśli i to nie pomoże, wyprowadzimy się. – Naprawdę tak powiedziałeś? – Tak. Mama przez kilka dni nie odzywała się do mnie. Chyba porozmawiała z Kornelką, bo mała przestała histeryzować i chętniej zostawała w przedszkolu. Pewnego wieczoru przed snem usłyszałam od córki zaskakującą prośbę: – Mamuniu, będę bardzo grzeczna, tylko nie wyprowadzajmy się od babci. Ja bardzo kocham babcię. Nie powiedziałam o tym Markowi. Bałam się, że słowa córki wywołają odwrotny efekt. Zaczęłam tylko instynktownie odsuwać się od matki i coraz częściej myśleć, że jednak wyprowadzka byłaby w naszej sytuacji najlepszym rozwiązaniem. Sama chyba byłam w jakiś sposób uzależniona od mamy, od jej decyzji i od jej stałej obecności. Bałam się, że moja mama to samo zrobi z Kornelią. Zaczęłam namawiać męża na zakup lub chociażby wynajęcie mieszkania. Oboje pracowaliśmy i gdyby odrobinę zacisnąć pasa, dałoby się to zrealizować. Dość długo trwało podjęcie decyzji, jeszcze dłużej odłożenie pieniędzy na wkład własny. Wreszcie, kiedy Kornelia szła do pierwszej klasy, a ja byłam po raz drugi w ciąży, kupiliśmy niewielkie mieszkanie. Mama zachowywała się tak, jakby była obrażona nie tylko na nas, ale na cały świat. Nic to jednak nie zmieniło. Wprowadziliśmy się do siebie, a ja po raz pierwszy odetchnęłam swobodnie. Dopiero teraz poczułam, że wcześniej wciąż byłam spięta i przez cały czas myślałam, kiedy przyjdzie mama i znowu mnie skrytykuje. Teraz też może to zrobić, ale ma trochę dalej, bo mieszkamy na drugim końcu miasta. Czytaj także:„Zdradziłam męża, bo czułam się samotna. Nawet gdy okazało się, że jestem śmiertelnie chora, on nie miał dla mnie czasu"„Ja zaharowuję się na śmierć, byleby syn miał wszystko, czego zapragnie, a ten smarkacz kradnie. Przynosi mi wstyd"„Zostawiłam Konrada, bo traktował mnie jak towar. Był ze mną tylko dlatego, bo wiedział, że go nie zdradzę”
Zobacz 2 odpowiedzi na pytanie: Mam problem z babcia i mamą .Mam 14 lat i moje przyjaciółki moja chodzic do 23 i ich rodzice sa ok. A u mnie jak przyjdą to od razu babka zaczyna się złościć a mama jej ustępuje i jak chce iść z nim o 20 to juz babka awanture robi i mama jej ul
W czwartym Kosmosie dla dziewczynek „Mamy” zaproponowaliśmy przeprowadzenie przez Wasze dzieci wywiadu z mamą. Zachęcamy, by zrobić go na przykład dzisiaj, specjalny dzień – Dzień Mamy. Za oknem deszczowo, pogoda nie skłania do wychodzenia z domu. Dlatego postanowiłyśmy same zrealizować kosmiczne zadanie. Było zabawnie i wzruszająco. Serdecznie polecamy! Wyślijcie do nas wasze wywiady. Poniżej prezentujemy wywiad Mikołaja, lat 7,5, ze swoją mamą – Magdą Kaźmierczak, naszą koordynatorką działań edukacyjnych oraz Michaliny z Ewą Pietruszczak, członkinią zarządu Fundacji dla Dziewczynek, odpowiedzialną za obszary marketingu i komunikacji. Wywiad Mikołaja z mamą, Magdaleną Kaźmierczak, koordynatorką działań edukacyjnych Fundacji Mikołaj (7 i pół lat): Mamo opowiedz mi o sobie – nie-mamie. Co lubiłaś przed moim urodzeniem, a czego nie lubiłaś najbardziej na świecie? Magda Kaźmierczak: Najbardziej na świecie, zresztą tak jak i teraz, lubiłam pisać, czytać, tańczyć i śpiewać. Strasznie nie lubiłam lekcji WF-u. Nie lubiłam grać w koszykówkę i nie lubiłam robić zakupów. Co było dla Ciebie ważne zanim zostałaś mamą? – Moi przyjaciele. Ważna była nauka, zdobywanie wiedzy, czytanie – tak jak mówiłam, różne rzeczy związane ze sztuką i najbliższa rodzina. Gdybyś mnie mogła zabrać w miejsce, które zrobiło na Tobie największe wrażenie zanim się urodziłem, gdzie byśmy wylądowali? – Myślę, że wylądowalibyśmy w dwóch miejscach, w których byłam zanim się urodziłeś. Jedno to byłaby Grecja, różne miejsca w Grecji, ale przede wszystkim Kreta – taka piękna wyspa, na której jest bardzo ciepło, gdzie są piękne kwiaty i można jeść rybki samodzielnie złowione w morzu. Jest w ogóle bardzo pięknie i mieszkają cudowni, ciepli ludzie. A drugie miejsce to również ciepły kraj – Hiszpania, okolice Barcelony, które na pewno by Ci się spodobały. Tam jest mnóstwo ludzi, jest kolorowo, rozbrzmiewa piękna muzyka, są piękne światła i palmy. Jak wyglądał świat, gdy byłaś małą dziewczynką? – Nie było wielu rzeczy, które teraz są normalne. Nie było telefonów komórkowych. My z moją mamą miałyśmy telefon stacjonarny dopiero wtedy, gdy ja już byłam dorosła. Wcześniej chodziło się na przykład dzwonić od kogoś, od sąsiadów. Był taki telefon na kabelek, z tarczą – taki, jaki jest jeszcze u babci Krysi – z takim kręconym kabelkiem. Nie było gier komputerowych… to znaczy były, ale nie takie powszechne. Ja nie miałam swojego komputera bardzo długo. W telewizji były tylko kanały, jakie były dostępne dla wszystkich, takie trzy państwowe kanały i oglądało się to, co leciało. Nie było takich kanałów jak dziś, że włączasz sobie bajkę, którą chcesz i o godzinie o której chcesz. Co było takiego fajnego… Dużo więcej czasu spędzało się na podwórku z dziećmi. Skakało się w gumę – to była taka fajna gra. Wtedy to była jedna z nielicznych rozrywek, które były dostępne i ja to uwielbiałam i bardzo dużo na tej gumie skakałam. W co lubiłaś się bawić w moim wieku? – Na to już trochę odpowiedziałam. Lubiłam bardzo skakać w gumę, bawić się klockami lego, choć nie miałam ich wcale dużo. Miałam tylko dwa zestawy, jeden mały drugi bardzo duży. Bardzo lubiłam czytać, rozwiązywać różne łamigłówki, krzyżówki dla dzieci, rebusy. Lubiłam z koleżankami bawić się na podwórku, lepić z gliny wykopywanej z ziemi. Opowiedz jakąś śmieszną historyjkę z czasów gdy chodziłaś do szkoły. To jest historia związana z moją mamą. To było w trzeciej klasie. Pani powiedziała, że przyjdzie do nas studentka, która będzie nas obserwowała. Nikt nas nie wiedział kto to będzie. Byliśmy wszyscy bardzo zaciekawieni. Tak się złożyło, że któregoś kolejnego dnia moja mama przyszła do mnie do szkoły. Wyglądała bardzo ładnie, była bardzo miła. Jedna z moich koleżanek wtedy wykrzyknęła: „To jest chyba ta studentka!”. Moja mama, gdy jej to opowiedziałam, to się tak ucieszyła, że ktoś pomyślał, że jest ciągle taka młoda. Co okazało się dla Ciebie największą frajdą, gdy pojawiłem się w twoim życiu, a co najbardziej Cię zaskoczyło? – Największą frajdą było patrzeć jak rośniesz i jak robisz nowe super rzeczy, jak się zmieniasz z dnia na dzień. Jak na przykład jednego dnia się jeszcze nie uśmiechałeś, a drugiego już tak. Albo jednego dnia nie chodziłeś, a następnego dnia nagle tak. I to było cudowne i nadal jest, patrzeć jak uczysz się nowych rzeczy, coraz więcej umiesz. I to, że jest się tak blisko w kontakcie z drugim człowiekiem non stop, tak bardzo, bardzo blisko. I to, że tak zawsze mi ufałeś – to było najpiękniejsze dla mnie. A, co mnie zaskoczyło… Że się tak mało śpi, gdy ma się dzieci i że dzieci budzą się w nocy tak strasznie często. Ale to nie jest jakiś wielki problem. Po prostu przywykłam do tego. Jakie jest twoje najpiękniejsze wspomnienie z czasów, gdy zostałaś już mamą? – Chyba sam poród był takim niesamowitym przeżyciem, jak się rodzi pierwsze dziecko. Gdy zobaczyłam Ciebie, gdy pani położna położyła Ciebie na moim brzuchu, powiedziałam „Jaki on piękny”. Tego się nie da opisać, co się czuje, gdy się widzi swoje dzieciątko. Co najbardziej lubisz robić dla siebie? – Nadal są to te rzeczy, które lubiłam robić przed twoim urodzeniem… Lubię pisać, czytać, tańczyć i śpiewać. Bardzo lubię nadal spotykać się z przyjaciółmi. A jedną z rzeczy, które lubię robić, to spędzanie czasu z Wami. To też jest dla mnie fajne. Z czego jesteś dumna? – No wiadomo że z Was, moich dzieci. Jestem też dumna z moich ostatnich osiągnięć, a w szczególności z przetłumaczonej książki. Z tego jestem najbardziej dumna. Ale największe ‘dumy’ jeszcze przede mną – wasze osiągnięcia i kolejne sukcesy w moim rozwoju. Gdyby się okazało, że masz super moce i możesz zrobić wszystko, to co byś zrobiła? – Jak bym miała taką super moc, to bym sprawiła, by wszyscy ludzie na świecie byli zdrowi. Zaadoptowałabym wszystkie dzieci, które nie mają domu i kochających rodziców. Wybudowałabym dla nich ogromny dom i nasza rodzina by się nimi opiekowała, tak żeby już żadne dziecko nigdy nie płakało. Dobra to już koniec wywiadu. Wywiad Michaliny (lat 8) z mamą, Ewą Pietruszczak, członkiną zarządu Fundacji, odpowiedzialną za obszary marketingu i komunikacji Michalina: Z czego jesteś dumna? Ewa Pietruszczak: To jest trudne pytanie. Jestem dumna z siebie, z tego, co zrobiłam. Jestem bardzo dumna z moich dzieci, jestem dumna z „Kosmosu dla Dziewczynek”. A teraz bardzo, bardzo trudne pytanie… Gdyby okazało się, że masz super moce i i możesz zrobić wszystko, to co byś zrobiła? – Zrobiłabym tak, żeby nikt nie szedł głodny spać na całej Ziemi i żeby nikt nie szedł spać w strachu. By wszyscy ludzie uwierzyli, że mają taką moc, że mogą sobie poradzić ze wszystkimi problemami, jeśli tylko będą rozmawiać ze sobą. I kupiłabym Ci pięć aparatów fotograficznych. Albo nie, zbudowałabym fabrykę aparatów i razem byśmy myślały nad tym, jaki aparat teraz chcemy mieć. Każdego tygodnia mogłybyśmy doskonalić inny aparat fotograficzny. …za złotówkę – Może być za złotówkę i takie, jakie byśmy chciały. A ci, którzy pracują w fabryce, tak jak ci, którzy pracują w Kosmosie – bo gdy przynosisz Kosmos do domu to nie muszę za niego płacić. – No właśnie, jak byśmy miały swoją fabrykę, musiałybyśmy być odpowiedzialne za to, że ona musi funkcjonować. Gdybym miała super moc to uporządkowałabym całą naszą planetę. Sprawiłabym, że zniknęłyby wszystkie śmieci. Lasy, które wyrąbaliśmy, by pojawiły się z powrotem. Nie byłoby worków plastikowych w oceanach i by powietrze było czyste. A teraz pytanie – co okazało się dla Ciebie największą frajdą, gdy pojawiłem się w twoim życiu, a co najbardziej Cię zaskoczyło? – Największą frajdą było to, że się pojawiłaś i że się pojawiłaś zdrowa i szczęśliwa, taka piękna, spokojna i mądra. Zaskoczył mnie bardzo twój spokój i to, że byłaś takim spokojnym, zadowolonym dzieckiem. Nawet byłam z Tobą u lekarza i poskarżyłam się: „Ta dziewczyna w ogóle nie płacze, czy wszystko jest z nią w porządku?”. Zachwyciło mnie to, że robiłaś wszystko w swoim tempie. Jak rosłaś, ja zaczęłam budować swoją firmę. To, że tak rosłaś i się rozwijałaś dawało mi bardzo dużo siły, nadziei i odwagi, że moja firma też się tak będzie rozwijała w swoim tempie i w dobrym kierunku. Mówię o „Elementach”, wtedy jeszcze nie było „Kosmosu”. W co lubiłaś się bawić, gdy byłaś w moim wieku? – Miałam taką jabłonkę. Mieszkałam w domu poniemieckim, wokoło rosły stare drzewa i była taka piękna jabłonka, na którą łatwo się było wspinać. Ona miała taką gałąź, na której można było się opierać. Nazywałam ją „baza”. Wchodziłam na „bazę”, czyli wdrapywałam się na tę jabłonkę, która była przy płocie sąsiada. Siedziałam tam ukryta i obserwowałam. A miałaś lornetkę? – Nie, nie miałam. Ale bardzo lubiłam tam długo siedzieć. Lubiłam też robić takie widoczki. Brało się kawałek szkła, trzeba było zrobić tak, by piasek był gładziutki. Robiło się układankę z kwiatków, listków. To się przykrywało szkłem i dzięki temu nic się nie ruszało. To się przysypywało potem piaskiem. To była zabawa w odkrycia – miałaś takie odkrycia archeologiczne. Widzisz, że jest trochę szkła, poruszasz piaskiem i pojawia ci się taki piękny obrazek, jakaś kompozycja z kwiatów. To było strasznie fajne. Tych obrazków było dużo na całym podwórku. No to dziękuję za wywiad i to już koniec – Bardzo dziękuję za wywiad, buziaczki, papa i pipi.
Pastry Chef Poland: Uwielbiam czekoladowe desery Moja mama robi najlepszy dla mnie tort na świecie - "Ruiny hrabiego". Trochę dziwną ma
Witam! Rozumiem, że jest Ci teraz bardzo ciężko. Strata bliskiej osoby zawsze jest trudnym doświadczeniem i nieławo sobie z tym poradzić. Poczucie straty i tęsknota są naturalną reakcją na śmierć rodzica. Powinnaś zgłościć się do psychologa - on pomoże Ci przetrwać trudny czas żałoby. Otrzymasz wsparcie, którego teraz bardzo potrzebujesz. Możesz również porozmawiać z pedagogiem szkolnym, pomoże Ci on znaleźć psychoterapeutę i pokieruje, gdzie powinnaś się udać. Dla Twojego taty jest to równie trudna sytuacja. Na pewno wie, że tęsknisz za mamą tak samo jak on. Spróbujcie o tym porozmawiać, może to Was zbliży. Postaraj się nie udawać przed przyjaciółmi, że wszystko jest w porządku – bo nie jest. Jeśli pokażesz im, że pod maską złości i rozdrażnienia kryje się żal i tęsknota, jest szansa, że Cię zrozumieją. Wtedy na pewno łatwiej będzie się Wam dogadać. Spotykaj się z nimi jak najczęściej, będziesz miała okazję oderwać się od ponurych myśli. Potrzeba czasu, żeby pogodzić się ze stratą – teraz wydaje Ci się to niemożliwe, ale zapewniam, że nie jest. Pozdrawiam serdecznie.
Czemu moja mama teraz krzyczy? 2011-02-19 19:58:08; Co zrobić kiedy moja mama krzyczy o byle co ? 2014-06-21 21:08:45; co mam zrobić jak mama na mnie cały czas krzyczy? 2009-10-12 18:06:18; Mama krzyczy z powodu ocen 2016-06-24 13:01:27; Co zrobić kiedy mama krzyczy z powodu ocen ? 2011-11-08 16:32:11; Mama Krzyczy żeby wyłączyć kompa.
napisz co twoja mama robi najlepiej i za co chcesz jej podziekowac Moja mama najlepiej jej potrwa jest bardzo dobra i lepsza od gotowania taty. :D Chciałam jej podziękować,że to,że poświęciła dla mnie kilkanaście lat mojego życia,że martwi się o mnie cały mnie tym wkurza,jednak ciesze się,że tak jest,ponieważ wiem,że się mną mnie do szkoły,budziła,pomagała w trudnych chwilach i za to jej dziękuje. Po prostu kocham ją za to,że jest.~ Pisałam to z całego serca~ napisz co twoja mama robi najlepiej i za co chcesz jej podziękować napisz co twoja mama robi najlepiej i za co chcesz jej podziękować... Napisz 5 zdań, co twoja mama robi najlepiej, a za co chcesz jej podziękować. Napisz 5 zdań, co twoja mama robi najlepiej, a za co chcesz jej podziękować.... Napisz w 2- 3 zdaniach co twoja mama najlepiej robi i za co chcesz jej podziękować. Napisz w 2- 3 zdaniach co twoja mama najlepiej robi i za co chcesz jej podziękować....
Moja mama ciągle na mnie krzyczy o byle co. Moja młodsza siostra uderzy się, bo biegła, a mama mówi, że to moja wina, bo jej nie pilnowałam. Dziś zrobiła mi aferę, bo cytryna się zepsuła i musiała ją wyrzucić, a ja mogłam np. wypić herbatę z tą cytryną zanim się zmarnowała. Jest jeszcze wiele takich sytuacji.
na imie Karolina,mam 17 lat i mieszkam w okolicach sie w szkole 2 mlodszych braci,januszka-11lat i piotra 15lat.....od prawie roku moi rodzice nie sa razem,mama ma innego faceta....Jest bardzo ciezko.....W naszym mieszkaniu jest kuchnia,lazienka,komurka i dwa pokoje w ktorych czesto jest bardzo mama nie ma pieniedzy by kupic opal aby bylo cieplo. Czasami mam juz dosc zycia:( W domu jest bardzo ciezko,mama nie pracuje,utrzumujemy sie z funduszy z pomocy spolecznej(350zl.).Musi nam to starczac na miesiac w tym trzeba oplacic rachunki(woda,prad,gaz,smieci), ale nigdy nie starcza na caly miesiac bysmy mieki chleb.....Ostatnio pare dni temu,ja i moi bracia oraz mama nie jedlismy nic przez prawie tydzied,dopiero wczoraj mama dostala rodzinne i moglismy zjesc chleb i obiad,ale co z tego skoro jutro czy pare dni zaraz nie bedziemy mieli wlozyc co do ust...:((((Ostatnio bylam w szpitalu bo w szkole stracilam przytomnosc(moze dlatego iz nic nir jadlam).Bylam w szpitalu tydzien,teraz musze jezdzic na badania do gdanska,a to duzo kosztuje.....Nie iem jak sobie dalej poradzimy:)Moim marzeniem jst wyremontowanie mieszkania,bysmy zawsze mieli co jesc,abysmy zawsze mili cieplo w pokoju gdy idziemy spac,chcialabym aby mama sie nie smucila,nie plakala:(Chcialaby takze aby spelnilo sie marzenie mojego brata janusza(dostac gitare)Nie wiem czemu los jest tak okrutny,czemu mija rodzina musi tak cierpiec,przeciez my nic nie zrobillismy:::::::::::::::(Najbardzej jest mi szkoda mamy gdy podchodzi do mie i moi ;-karola,nie mam pieniedzy by dac ci na bilet do szkoly......Wtedy nie chodze pare dni do szkoly gdyz nie mam na bilet autobusowu do szkoly....Proszę niech ktoś nam pomoze,spelni moje marzenia,marzenie mojego mama juz nie placze,niech moi bracia i mama maja co jesc,niech beda szczesliwi.....Nikt nie wie ze teraz pisze,chce by ktos pomogl zrobic mi niespodzianke dla mamy i braci i pomogl nam jak tylko moze:( To jest moj adres e-meila gdzie mozecie pisac @ a to moj adres zamieszkania ,,Bielnik Drugi 3/3 82-300 Elbląg,, Prosze pomozcie nam.....
15. Na pytanie „Kto jest Twoim największym bohaterem?” odpowiedź jest zawsze jedna: Mama. Odsuń się Perfekcyjna Pani Domu, moja mama jest lepsza od ciebie. W szkole napisałam już kilka ciekawych wypracowań rozwijających ten punkt. 16. Nie możesz wyobrazić sobie życia bez niej… Twoja mama zbudowała taki silny fundament dla Ciebie.
fot. Adobe Stock, etonastenka Choć to ja byłam młodszą siostrą, byłam też tą bardziej rozsądną i ogarniętą. Dorotka szalała na podwórku, potem na imprezach, nie dbając o naukę, opinię i ewentualne konsekwencje. To ja pomagałam jej w lekcjach, a potem powtarzałam, że powinna być odpowiedzialna. Mama w pewnej chwili poddała się, jeśli chodzi o Dorotę, do której zdawało się nic nie docierać. Jakimś cudem zdała maturę, mogła iść na studia, ale nie chciała. Zatrudniła się w małym sklepie spożywczym, by mieć własną kasę. No i owszem, coś tam zarabiała, ale wydawała wszystko na imprezy, ciuchy i alkohol. Jadła byle co i ledwie tyle, by przeżyć i nie wyglądać jak kościotrup. Wynajęła pokój w mieszkaniu studenckim, ponoć by uniezależnić się od mamy, ale tak naprawdę, by nie tłumaczyć się z późnych powrotów i co rusz nowych gości. Ona nie nadaje się na matkę! Ja dostałam się na obleganą stomatologię i ciężko pracowałam, żeby ukończyć te studia. Też bym poszalała od czasu do czasu, ale wiedziałam, że albo zabawa, albo zaliczone kolokwium. Albo impreza w weekend, albo nowe podręczniki. Rodzice nie spali na kasie, więc nie chciałam od nich brać więcej, niż naprawdę musiałam. Odbiję sobie, kiedy znajdę pracę. Będę chodzić do klubów, tak zachwalanych przez siostrę, pojadę na wakacje… Zrobiłam dyplom, zaczęłam pracę i rzeczywiście zaczęłam rekompensować sobie lata posuchy zabawowej. Tyle że wyjścia do klubów szybko mi się znudziły, alkohol jeszcze prędzej, bo mi szkodził, a wakacje… Okej, te smakowały najlepiej z całego zestawu. Zwłaszcza że nie jeździłam na nie sama. Na ostatnim roku związałam się z Jurkiem, który kończył wydział lekarski, i planowaliśmy wspólną przyszłość. Tymczasem Dorota na niedzielnym obiedzie ogłosiła radosną nowinę: – Jestem w ciąży. Spojrzeliśmy z rodzicami na siebie. – Nie pochwaliłaś się, że jesteś w związku – mruknęłam – i to na tyle poważnym… – Bo nie jestem. – To z kim jesteś w ciąży? Wiesz chociaż? Wzruszyła ramionami. – Boże… – szepnęła mama, a ojciec chrząknął i zadał zasadnicze pytanie: – I co teraz zamierzasz zrobić? Dorota znowu wzruszyła ramionami. – No a co mam zrobić? Urodzę. – A nie myślałaś… – Nie – przerwała mi, zanim zdążyłam cokolwiek zaproponować. Nie mogłam w to uwierzyć. Dorota – matką? Wciąż budżet jej się nie spinał i miała problemy z opłatami; sama „pożyczyłam” jej parę razy kasę na czynsz. Jak z takim podejściem wychowa dziecko? Za co je utrzyma? – Adopcja? – rzuciłam krótko, sondująco. Malutkie dzieci niemal natychmiast znajdowały rodziny, zwłaszcza jeśli miały jasną sytuację prawną. To byłaby szansa dla tego dziecka na wychowywanie się w pełnej rodzinie. Ale Dorota spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakbym zamierzała sprzedać jej dziecko handlarzom niewolników. – Jeszcze słowo, a wyjdę i nigdy nie wrócę. – Okej, milczę – uniosłam ugodowo ręce. Dorota zmieniła się nie do poznania O dziwo, Dorota od pierwszych tygodni ciąży zaczęła się zmieniać. Z dnia na dzień rzuciła palenie i odstawiła alkohol. Kawy nie dała rady się wyrzec, musiała wypić choć kubek dziennie, ale i tak wreszcie zadbała o siebie i swoje zdrowie. Choć pracowała przez cały czas, starała się nie przeciążać, dużo odpoczywała i odżywiała się właściwie. Muszę przyznać, że mi zaimponowała. Mama nadal jej nie ufała i bała się, co to będzie, jak już dziecko pojawi się na świecie. Czy mojej siostrze nie znudzi się bycie porządną i odpowiedzialną? Ale mimo tych obaw widać było, że nie może się doczekać wnuczki. A kiedy maleńka już się urodziła, Dorota okazała się naprawdę dobrą mamą. Działała instynktownie, nie bała się swojego dziecka, jak niektóre kobiety, panikujące na myśl o tym, że trzeba zmienić pieluchę albo odwrócić dziecko na brzuch. Ona robiła to wszystko naturalnie i z radością, nawet gdy była zmęczona. Czy jej zazdrościłam? Trudno powiedzieć. Gdzieś tam z tyłu głowy przewijały się myśli o powiększeniu rodziny, ale na razie nie mieliśmy na to z Jurkiem czasu. Zwyczajnie. Byliśmy na dorobku, biegaliśmy między przychodniami, gabinetami, szpitalami, rzadko widywaliśmy się w ciągu tygodnia w domu, zwykle już w łóżku, wieczorem, gdy zasypialiśmy w pół słowa. Gdzie w ten ciasny grafik wcisnąć jeszcze dziecko? Za to, gdy miałam wolną chwilę, chętnie spędzałam ją z małą Marysią. Uwielbiałam moją siostrzenicę. I podziwiałam moją starszą siostrę. Nadal była najlepszą matką na świecie. Marysia miała już ponad trzy lata, a ja nie widziałam Doroty z kieliszkiem czy papierosem w ręce. Nawet podczas świąt czy urodzin. – Muszę być zdrowa i odpowiedzialna, bo moja córka ma tylko mnie – mówiła. Zmieniła pracę. Nie siedziała już w sklepie – została sekretarką w niewielkiej firmie. Godziny pracy miała takie, że mogła odbierać dziecko ze żłobka, a potem z przedszkola. Nie imprezowała. Odmawiała starym znajomym, którzy kiedyś w dwie sekundy potrafili namówić ją do złego. Byliśmy naprawdę pod wrażeniem, gdy na dokładkę zaczęła przebąkiwała o zaocznych studiach. Chciała mieć lepsze wykształcenie, poszukać lepszej pracy i dawać dobry przykład swojej córce. – Dorotka, a może byś gdzieś wyskoczyła, co? – namawiałam ją. – Musisz czasem odetchnąć, rozerwać się, nawet zatęsknić za tym swoim skarbem… W końcu niemal siłą wypchnęliśmy ją z domu. W prezencie na urodziny kupiliśmy jej z Jurkiem dzień w spa. Masaż, zabieg na twarz, na dłonie, cuda na kiju. My w tym czasie zajmiemy się Marysią. Taki był plan. Widziałam, że Dorota miała ochotę, by skorzystać z prezentu, ale ciągle spoglądała na córkę. – Siora, weź, wyluzuj! – huknęłam na nią. – Coś ty taka świętsza od papieża się zrobiła? Przecież ci nie zagłodzę córki ani nie uprowadzę za granicę. Pobawimy się, wyjdziemy na plac zabaw. To już duża dziewczynka, ma prawie cztery lata, musisz się nią zacząć dzielić, trenować rozciąganie mentalnej pępowiny, a ja chętnie ją na te kilka godzin przytulę. No idź! Poszła. Przesłała mi zdjęcie, jak leży, przygotowana do masażu. Odpisałam jej, żeby się odprężyła i nie myślała o Marysi, która świetnie bawi się z wujkiem. Godzina, dwie, trzy, pięć… Dorota milczała, a ja byłam z niej dumna, że potrafi tyle wytrzymać i wreszcie poświęcić czas wyłącznie sobie. Ale po siedmiu godzinach zaczęłam zaglądać w telefon. Napisałam do niej, prosząc, by dała znać, jak będzie wracać. Robiło się ciemno, Marysia zasnęła u nas i nie wiedziałam, czy mam ją zatrzymać też na noc, czy Dorota po nią przyjedzie, więc mam ją wybudzać. Teraz ja się zajmę malutką Po dziesięciu godzinach, gdy było już całkiem ciemno, a Marysia spała jak suseł, zaczęłam dzwonić do Doroty. Abonent czasowo niedostępny, odpowiadał mi automat. – No to Dorotka chyba znowu poszła w tango… – mruknął Jurek, widząc, że się denerwuję. – Spuściliśmy ją ze smyczy… – Wypraszam sobie! To moja siostra, a nie jakiś pies! – zbeształam go. – Może telefon jej padł po prostu. Godzinę później zadzwoniła mama. Zapłakana. Dorota… już nie wróci. Nigdy. Została potrącona na przejściu dla pieszych. Samochód uderzył w nią z taką mocą, że zginęła na miejscu. Telefon wypadł mi z ręki. Zemdlałam. Jurek mnie docucił, ale nadal byłam oszołomiona. Nie mogłam uwierzyć… Jak to: Dorota zginęła? Niemożliwe. To jakaś pomyłka, to musi być pomyłka! Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że… Nie, nie, nie! Boże… Marysia! Co teraz będzie z Marysią?! Jak my jej to powiemy? Najgorsze, że to wszystko moja wina. Tak czuję. Wiem, że to irracjonalne, że to pirat drogowy zabił moją siostrę, a nie ja, ale… to ja ją zmusiłam, żeby wyszła z domu, żeby się zabawiła, zrelaksowała… Jak mam żyć ze świadomością, że gdybym jej tak nie namawiała, jej córeczka nadal miałaby ukochaną mamę, za którą teraz płacze całymi dniami? Wiem, bo na razie zamieszkała u nas, choć moja mama, emerytowana nauczycielka, też chciałaby się nią zająć. Ale to nie na jej wiek, nie na jej zdrowie. Oczywiście wszyscy staramy się robić, co w naszej mocy, żeby małej niczego nie brakowało, ale nie zastąpimy jej Doroty. Tego jednego nie jesteśmy w stanie zrobić, mimo całego morza miłości, jakim ją otaczamy. W przyszłym tygodniu ruszy sprawa o ustanowienie mnie i mojego męża rodziną zastępczą dla Marysi. Chcemy ją adoptować, chcemy, by została naszą córką. Postaram się być najlepszą matką dla córki mojej siostry. Obiecałam Dorocie. Obiecuję jej to za każdym razem, gdy odwiedzam ją na cmentarzu. Czytaj także:„Moja przyjaciółka okłamała urząd i… uderzyła koleżankę! Co za desperacja, a to wszystko dla faceta”„Ojciec traktował mnie jak służbę. Wszystko miało być >>na już<<. Kiedy byłam zajęta swoimi sprawami, obrażał siꔄSąsiadka z piekła rodem, nie dawała mi żyć. Zagrałam w jej grę. Ona kładła mi kłody pod nogi, to ja poszczułam ją policją”
jest u mnie od kilku tygodni, jest to osoba starsza, schorowana, wymagająca zainteresowania swoją osobą. No i właśnie tu jest problem, bo ciągle ma pretensje,że za mało czasu jej poświęcam,że nie siedzę, nie rozmawiam.a ja mam też
zapytał(a) o 17:55 Czy moja mama dobrze robi? Nie wiem czy kojarzycie, ale niedawno zadałam pytanie: Co myslicie o babach czterdziestoletnich chodzących na fitness i aerobik? Najwyraźniej źle ułożyłam pytanie, bo o co innego mi chodzi! :)Mój tata zmarł pod koniec lutego tego roku [*] i nadal nie mogę się otrząsnąć! :( Moja mama ma jakąś tam pracę (nie ważne jaką)! I prezes u nich organizuje fitness, czy tam aeorobik dla pracowników i moja mama chce na niego chodzić! Jest on w środy (cotydzień) o godzinie Mam jeszcze młodszą siostrę, ma 5 lat! Jak moja matka wyobraża sobie zostawianie w domu 13-latki w zimę o gdzieś do Siostrę zamierza gdzieś zawozić (jeszcze nie mówiła gdzie, bo się pokłóciłyśmy!). Teraz coś mi gada, że do psychologa chce mnie zapisać na wizytę i ona niby też będzie tam chodzić! Ja poprostu powiedziałam co myślę, że nie jest to dobry pomysł, a ona się wkurzyła! Kilka miesięcy temu moja ciocia powiedziała mojej mamie, że od śmierci jej męża, a mojego taty podrzuca nas gdzie może! Ta ciocia też jest wdową! Ja dzisiaj palnęłam, że ciotka miała rację i tak się zaczęło! Pomocy! Co myslicie o tych zajęciach fitness/aeorobik? Ja wiem, ale mama powiedziała przez przypadek coś co nie chciałaby mówić przy mnie, a ja to usłyszałam! Powiedziała rozmawiając z koleżanką: -Ja płakałam jak on umarła dlatego, że bałam się, że nie uda mi się utrzymać tego domu! Nie wiedziałam czy dam radę! Chodziło jej o to, że jej łzy naprawdę dotyczyły lęku! A rodzice wybudowali dom i nie mieli pieniędzy, żeby go do końca wykończyć, dlatego też trochę jeszcze zostało! Moja matka nie idzie na te fitnesy, czy aerobiki, bo jest załamana, tylko dlatego, że TAK! Czasem myślę, że ona chce mi zrobić na złość! Co do siostry mogłabym z nią zostać, ale tyle mi zadają, że musiałabym jej w salonie włączyć bajkę, a sama w pokoju odrabiac lekcje i uczyć się!Nie boję się, ale boli mnie to, jak ona nie bierze pod uwagę mojego zdania! :(Ale ona nie chce zostawić ze mną siostry, bo od razu ZAZNACZYŁA, że ją gdzieś zawiezie, czy coś! Podejrzewam, że do jej siostrzeńca i jego żony lub jej mamy, czyli mojej babci! :)Dlaczego zostawi 5-letnią córkę (bo siebie nie biorę już pod uwagę) i pójdzie, a raczej pojedzie, bo musi dojechać 6 km, czyli nie będzie jej z 2 godz. z dojazdem w obie strony! Przecież moja siostra to dziecko! Szczególnie szkoda mi jej, gdy wspomina, że z tatą bawiła się, rysowała itp.!1. Mieszkam w okolicach Piaseczna, pod Nie mam tu żadnych koleżanek!3. bl0ndus@ ty pewnie nie płakałaś jak na zdj. widziałaś zmarłego tatę!Tyle, że od śmierci taty ciągle się kłócimy! Bywa tak, że o beznadziejną i błachą rzecz! Mam tego dosyć! Może lepiej żebym z domu uciekła czy coś? Jak myślicie? Co zrobić, żeby zyskać zaufanie, tolerancję i lepszy kontakat z mamą? Ostatnia data uzupełnienia pytania: 2010-09-27 19:20:46 To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 19:33: twoja mama powinna na to chodzić: - przynajmniej dla No raz w tygodniu to chyba może zrobić coś dla siebie. Pomyśl jak ty byś się czuła w jej sytuacji!A t chyba te dwie godziny w tygodniu możesz posiedzieć z siostrą i np:- dać jej zadanie (namalowanie obrazku czy coś w tym stylu), a sama przez ten czas możesz zrobić zadanie albo coś...- pobaw się z nią czasami w coś :)- oglądajcie bajki x :na pewno będzie fajnie :) A jeśli chodzi o mamę to na pewno jej przejdzie niedługo - tez często się kłócę z moją! Będzie dobrze pozdro! Odpowiedzi Wiesz, to zależy jak na to patrzeć. ja osobiscie uwazam, ze źle robi, bo skoro podrzuca Was wszedzie, to twoja młodsza siostra moze juz nie wiedziać, które miejsce uwaza za swój prawdziwy dom. dla Ciebie to moze sie odpić na Twojej psychice... porozmawiaj szczerze z mama. jasne że powinna chodzić moja mama tez chodzi! A dla twojej mamy to jest taka odskocznia od codziennych spraw to jest świetne wiem z włanego doświadczenia widze to po mojej mamie że jak wraca to jest taak wypoczęta wyluzowana itp. no wiesz pełen spokuj a takto a bo trzeba rachunki popolacic a to to a to tamto a zwłasza jak jest sama w dwojka dzieci to nie jest łatwe pozwól jej a ty siedź grzecznie w domu i żeby było jej milej od czasu do czasu np dwa razy w miesiacu rób dla was kolecje i jak mama wróci to bedzie zaskoczona i zobaczysz wiele się zmieni! POZWÓL JEJ PRZECIEŻ TO NIC TAKIEGO ZOSTAĆ DWIE GODZINY SAMA W DOMU! wystarczy zamknac dom i juz zgłowy! Ej spokojnie :-). Słuchaj Twoja mama na pewno w jakimś stopniu to przeżyła, tylko tego nie okazuje, szczególnie nie potrafi okazać tego przed sobą. Aerobik czy fitness to nic złego - zrozum ją, ona też cierpi i chce się oderwać od rzeczywistości raz w tygodniu na 2h - dobrze jej to zrobi - nie bądź samolubna i egoistyczna. I nie sap się do niej o to, że chce iść z Tobą do psychologa - sama miałam pewien problem rodzinny i chodziłam, psycholog pomaga, nie oznacza to, że jesteś jakaś nieudolna psychicznie. Twoja matka chce Ci pomóc, chce Cię jakoś wesprzeć, ale nie wie jak. Pomóż jej w tym! Daj jej sygnał, przytul się czy coś... Jesteś teraz w najgorszym okresie, bo hormony w Twoim ciele są mega nabuzowane i nie wiesz co się dzieje, wybuchasz bez powodu. Ale zrozum tą sytuacje innym też jest ciężko. Przecież świat się nie zwali, jak zostawi 5letnią córkę na 2h, nie przesadzaj dobrze? 2h raz w tygodniu, to nie tragedia - owszem, gdyby o Was nie dbała i gdyby spędzała całe dnie w jakiś fitnessclub to by było nie w porządku, ale tak nie jest i nie martw się na zapas. blocked odpowiedział(a) o 19:09 Kiedy ja miałam takie sytuacje, i było mi przykro, zamykałam się w pokoju, płakałam, i krzyczałam że ucieknę bo nie zniosę takiego życia. Było to po śmierci mojego dziadka, tzn. taty mojej mother. TO było bardzo trudne, ale w końcu mama zrozumiała ze sprawia mi przykrość, i że moje zdanie może sie liczyć, bo to na prawde nie jest ciekawe kiedy nikt cie nie słucha. Pozdrawiam Cię serdecznie, 3maj się! Jak najmocniej stąpaj po ziemi, choćby nie wiem co sie działo, i zawsze wyrażaj swoje zdanie, i siostrze powtarzaj codziennie to samo! Safiria odpowiedział(a) o 18:07 Myśle że twoja mama dobrze robi. Wiem jak boli strata bliskiej osoby, czasem żeby się z tego otrząsnąć trzeba skupić się na czymś innym. Więc myślę że mama dobrze robi, a ty nie powinnaś jej zabraniać. A nie mogłabys sama zając się siostra gdy mamy nie będzie? W końcu jestes już dużą dziewczynką nic ci się nie stanie jeśli posiedzisz chwilę z siostrąA mama powinna dbać o zdrowie więc tym bardziej powinna chodzić ;] Vangelis odpowiedział(a) o 18:16 Raz w tygodniu chyba może zrobić coś dla siebie .? To Ty źle robisz . Powinnaś jej pomóc i zająć się przez te półtorej godziny siostrą, nawet włączając jej bajkę a nie mieć o to pretensje od razu . Liczy się z Twoim zdaniem, ale nie zawsze musi Cię słuchać . blocked odpowiedział(a) o 18:18 No gdybyś miała te 9-10 lat to przyznałabym ci rację, ale jesteś już dość duża żeby zostać w domu nie?A zresztą zachowujesz się jakbys tylko ty przeżywała stratę ojca..Matka tez ma stresy i może ten aerobik by jej pomógł zapomnieć.. misia bb odpowiedział(a) o 18:19 powinnaś pozwolić twojej mamie otrząsnąć się po stracie męża , twoja mam powinna zająć się czymś co pomogło by jej pogodzić się z tą myslą . Ty też powinnaś się czymś zająć ja nie lubię osób w jej wieku chodzących na aerobik , ale to pozwoli jej odpocząć od wspomnień i zapomnieć ;] Niech ona idzie na fitness a ty siedź w domu .co to takiego zostać w domu . Boisz się ciemności . ? Hmmm...Masz nie fajnie...Ja na twoim miejscu pozwoliła bym twojej mamie chodzię na ten areobik bo może to jej jakos pomaga, a zresztą ja robie wszystko żeby się nie kłócić ani z mamą ani z tatą bo wystarczy mi że oni cały czas się kłócą i wgl mam tego dosć... blocked odpowiedział(a) o 18:24 To trudna sytuacja i nie mam pojecia co Ci poradzic. zajmuj sie nim ja jest twoja mama wtedy zobaczy że sie nia umiesz zajac i ci ja zostawi na czas fitnesu , pytałas sie mamy czy ten fitnes jest drogi czy ma za darmo? w zime bedzie biały śnieg bedzie widniej niz teraz a tak wogule to w jakiej miejscowości mieszkasz? Areobik to b. dobra rzecz :D Mam 13 lat i moja mama chodziła gdy miałam 11, zostawałam sama w domu i się cieszyłam : d Już jesteś duża, nie potrzebujesz niańki na pełen etat :d Samotne wieczory można fajnie spądzic : ) zarraszaj sobie koleżanki, urządzcie sobie salon piękności czy wieczór filmowy :d Wiesz Ewelina ja myślę że to db żeby mała miała dobre kontakty z mamą aerobik jest ok a twoja mama nie bierze twojego zdania ponieważ uważa że jej jest słuszne . Ale ma trochę racji wiesz dla czego ? Bo sama chciała byś zająć miejsce swojego taty na 100 % on był dla cb największym wsparciem . A co do psychologa dobrze żebyś do niego chodziła, boisz się swoich problemów a już na pewno mówić otwarcie o nich i nie chcesz chodzić do psychologa bo uważasz że to jest dziwne i co powiesz koleżankom . Myśle że twoja mama dobrze robi. Wiem jak boli strata bliskiej osoby, czasem żeby się z tego otrząsnąć trzeba skupić się na czymś innym. Więc myślę że mama dobrze robi, a ty nie powinnaś jej dbac o siebie Uważasz, że ktoś się myli? lub
2. Brytyjski angielski, archaiczne. mama (też: mother) volume_up. matka {f.} more_vert. We take the feeling about remembering a mama, and we defuse that to all beings in this meditation. Bierzemy uczucie związane z pamięcią o matce, i rozładowujemy je w stosunku do wszystkich istot w tej medytacji.
Kazirodcze wyznania pewnej matki opublikowane w sieci Tor. Ciekawe do poczytania. Opisuję to co zaszło pomiędzy mną a moim synem, dlatego że sama tego chcę. Sama tego chciałam, sama do tego doprowadziłam i sama za to odpowiadam. Było to świadome i dobrze wiedziałam co robię. Tyle tytułem wyjaśnienia. Nie uchylam się od odpowiedzialności i ewentualnych konsekwencji, chociaż mam nadzieję, że żadnych negatywnych dla mnie i mojego syna nie będzie. Nie chcę, żeby inne kobiety, matki, siostry, kuzynki traktowały mój wybór jako usprawiedliwienie dla siebie. Staram się być odpowiedzialna i każdej z was to radzę. Postępujcie jak uważacie za słuszne, pamiętajcie także o dobru waszych dzieci. Dla każdej matki to jest najważniejsze. Nie dajcie sobie jednak wmówić, że to, na co macie ochotę wy i wasze dzieci jest złe lub nienaturalne. Nie mogę tu na forum bywać codziennie ale raz na jakiś czas będę się pojawiała. Odpowiem na wszystkie mądre pytania i postaram się pomóc. Ale z nikogo nie zdejmę ciężaru decyzji. Decyzję zawsze podejmujesz Ty! Ten przydługi wstęp był konieczny. A teraz mogę opisać to, co już się wydarzyło... Ja wiecie mam 3 synów, których sama wychowuję. Często fantazjowałam i marzyłam o seksie z nimi. Jestem zadbaną kobietą i chyba nienajbrzydszą, mam 43 lata. Podejrzewałam, że oni też w ten sposób o mnie myślą. To przecież normalne. Kiedyś zauważyłam przypadkiem, że syn (16 lat) często patrzy ma moje piersi. U najstarszego syna (18 lat) znalazłam filmy pornograficzne na DVD i pisma. Wbrew pozorom mamy wiedzą jak obsługiwać urządzenia elektroniczne... Najmłodszy syn (prawie 13 lat) często się masturbuje. Wkładam do pralki jego rzeczy, to wiem poza tym to słychać. Postanowiłam spróbować zrealizować swoje fantazje a jednocześnie zaspokoić ciekawość seksualną i nauczyć miłości fizycznej najmłodszego syna. W piątek wieczorem zostaliśmy w domu sami. Najstarszy syn wyszedł na noc do kolegi, średni jeszcze nie wrócił z obozu. Mieszkamy w 4-pokojowym obszernym lokalu, każde z nas ma więc swój pokój. Po kolacji poprosiłam syna żeby został w kuchni. Kupiłam ciasto, które bardzo lubi i słodkie piwo Desperados. Najpierw ukroiłam mu ciasta, zaczęliśmy rozmawiać tak o wszystkim, że zbliża się szkoła i podobnych tematach. Zaczęłam go delikatnie podpytywać o dziewczyny. Był nawet otwarty, powiedział, że podoba mu się o rok starsza dziewczyna z naprzeciwka, z podwórka jak mówią dzieci. Gdy zjadł ciasto wyjęłam piwo z lodówki, wkroiłam cytrynę i zaproponowałam, żeby się napił. Był bardzo zdziwiony, bo w domu nie pozwałam pić alkoholu. Dopiero od niedawna robiłam wyjątek dla najstarszego syna a i to niechętnie. Powiedziałam mu, że dorasta, nie jest już dzieckiem i może spróbować dobrego piwa, że powinien wiedzieć jak pić odpowiedzialnie. Był zachwycony. Ale który chłopak by nie był? Gdy wypił piwo rozmowa zrobiła się nieco swobodniejsza. Wlałam mu jeszcze kieliszek nalewki z porzeczek, którą co roku robię. Miał czerwoną twarz, widziam, że lekko się upił. Ale naprawdę lekko, trochę mu w głowie zaszumiało. Zapytałam go wprost czy często myśli o kobietach. Przytaknął. Później czy myśli o nagich kobietach i czy się dotyka. Bardzo się zawstydził, ale przyznał, że tak. W końcu zapytałam go, czy uważa, że ja jestem ładna, jak na kobietę w tym wieku. Szybko odpowiedział, że tak. Nie ukrywam, że ja wtedy już byłam bardzo podniecona. Podeszłam do krzesła, na którym siedział i delikatnie, ale stanowczo włożyłam mu rękę w spodnie. Ku mojemy zdziwieniu nie miał erekcji, ale bardzo szybko dostał. Zaczęłam mu masować członka. Nie wiem czy bardziej był podniecony, czy przestraszony. Wzięłam go do siebie do pokoju i zdjęłam bluzkę. Syn był bardzo potulny. Położyłam mu ręce na swoich piersiach i poprosiłam, żeby possał mi sutki. Później rozebrałam sie cała a on dotykał moich pośladków i włożył mi ręke między nogi. Wtedy wzięłam mu członka do buzi i zaczęłam ssać. Nie trwało to długo, kilkanaście sekund. Chłopak miał wytrysk. Szybko założył spodnie i chciał wyjść ale go zatrzymałam, żeby nie tworzyć niezręcznej sytuacji. Powiadziałam mu poważnie, że o mnie też musi pamiętać. Pokazałam mu co ma robić. Trochę polizać łechtaczkę, włożyć palce do środka pochwy. Nie miałam orgazmu, nie chciałam przedłużać. Pobawił się mną kilka minut i pozwoliłam mu wyjść. Następnego dnia rano sama przyszłam do niego do łóżka i powtórzyliśmy wszystko. Tym razem był bardziej rozluźniony, mniej spięty, chętniej się mną zajmował, nie miał od razu wytrysku (chociaż i tak szybko, po około minucie w moich ustach). Poszliśmy na śniadanie, gdzie całkiem normalnie rozmawialiśmy. Powiedziałam mu, że to jest na razie między nami, ale może kiedyś poproszę go, aby porozmawiał na ten temat ze swoimi braćmi. W sobotę po południu wrócił jeden a w niedzielę (dzisiaj) drugi. Między mną a najmłodszym synem wszystko wydaje się dobrze. Dzisiaj rano szepnęłam mu tylko, że nie będziemy się nigdy pieścić, gdy jego bracia są w domu. Może gdy zacznie się szkoła, on będzie wcześniej wracał. A może w weekendym, oni mają zajęcia dodatkowe. Zobaczymy, na razie to nieważne. Jestem bardzo szczęśliwa, że tak się stało. Sama czuję się lepiej. Nie miałam mężczyzny od 2 lat. Jest mi lepiej. Jestem pewna, że jemu również i wiele się nauczył i jeszcze nauczy. Kiedyś w życiu na pewno mu się to przyda. Zastanawiam sie jak i kiedy porozmawiać z nim, aby zaproponował starszemu synowi, żeby się mną zainteresował. Albo raczej okazał zainteresowanie, bo na pewno się mną interesuje tylko się wstydzi. A może sama powinnam porozmawiać? Jeszcze nie wiem. Mam mały mętlik w głowie. Ale nie czuję się winna. Pokdreślam nie czuję się winna. Napiszę jeszcze jak się sytuacja rozwinęła. Spróbuję też odpowiedzieć na pytania osób w podobnej sytuacji. Na pewno warto zacząć, co do tego nie mam wątpliwości. Eliza PS. Proszę wszystkich, którym się moja postawa nie podoba o kulturalne wypowiedzi lub o powstrzymanie się od niegrzecznych i złośliwych uwag i komentarzy. Jestem osobą, która ceni sobie bardzo kulturę osobistą, nie jestem trzpiotką czy kimś z marginesu. Mam swoje lata, doświadczenie i pozycję, czuję się obrażona, gdy ktoś nawet w internecie nie umie uszanować innych ludzi. Sama zawsze jestem grzeczna dla innych i wymagam tego samego. Pozdrawiam. E.
Paulina Hermann. Morwa biała to bardzo ciekawa roślina, która ma wiele właściwości odżywczych i mnóstwo zalet. Powinny sięgać po nią przede wszystkim osoby z cukrzycą i odchudzające się. Coraz więcej osób zaczyna ją cenić i parzyć sobie herbatę z tego zioła. Moja mama ją uwielbia i dzięki niej ma figurę jak nastolatka.
Gdy mój syn był mały i „siedziałam” z nim w domu, uwielbiałam chodzić do dentysty, bo tylko tam mogłam naprawdę usiąść. A jak wygląda „nicnierobienie” innych mam? Młoda mama to świetny cel dla tych, którzy zawsze wszystko wiedzą lepiej. Jeśli szybko wraca do pracy, unoszą brwi i z grozą w głosie pytają: „I co, zostawisz dziecko w żłooobkuuu?” (jakby chodziło o dworcową przechowalnię bagażu). Jeżeli decyduje się na zostanie w domu, dogadują, że nic nie robi, a przecież mogłaby przyrządzać trzydaniowe obiady albo chociaż skończyć korespondencyjny kurs języka chińskiego ;-). Co naprawdę robią mamy, które 24 godziny na dobę opiekują się maluchem? O której udaje im się znaleźć chwilę dla siebie? Co najbardziej je stresuje, a co cieszy? Zapytałam o to Kingę, mamę 18-miesięcznej Hani, Wiktorię, mamę 9-miesięcznej Elizy oraz Ewę, mamę 14-miesięcznego Wojtka i 9-letniej Ali. „A czym ty jesteś zmęczona?” – O tak, czasem słyszę to pytanie, zupełnie jakbym całymi dniami wylegiwała się na kanapie – śmieje się Kinga. – Nic z tego: przy małym dziecku ciągle coś się dzieje, a to choroba, a to ząbkowanie, a to zły dzień… A nawet jeśli nie, to i tak nieustannie coś robię. Hania mało śpi i jest bardzo ruchliwa. Wszędzie jej pełno, wszędzie próbuje wejść, wszystkiego chce dotknąć. Non stop muszę mieć ją na oku. Nie ma mowy, żebym np. usiadła z książką. Poza tym wiadomo: pranie, sprzątanie, gotowanie itd. Wszystko robię sama, bo przecież „siedzę w domu”. Córeczka Wiktorii nieustanne wymaga uwagi. – Sama bawi się tylko chwilę. Jeśli się nią nie zajmuję, jęczy, krzyczy i płacze. Trudno jest, np. robić obiad przy wyjącym niemowlaku, dlatego prace domowe wykonuję nieregularnie. Za to staram się spędzać czas tak, żeby i mnie, i dziecku sprawiało to przyjemność – mówi. Z kolei Ewie najbardziej daje w kość brak snu. – Czasami śpię po 3-4 godziny na dobę, co jest dla mnie trudne, bo zawsze byłam śpiochem – wzdycha. Męczy ją także koordynowanie rodzinnego życia, pilnowanie, żeby wszyscy wszędzie zdążyli. Polecamy także: Apel młodej mamy do mężczyzn: Potrzebujemy snu! „Masz dla siebie mnóstwo czasu” – Czas dla siebie? A co to jest? – żartuje Ewa. – A tak serio: umówiłam się z mężem, że codziennie pomiędzy kolacją a kąpielą synka mam godzinkę na leżenie w wannie, czytanie czy internet. Tyle teoria, bo w praktyce bywa z tym różnie. Samotne wyjścia na razie odpadają, bo nadal karmię młodsze dziecko piersią. Za to uwielbiam soboty, kiedy wszyscy śpią, a ja z przyzwyczajenia wstaję około szóstej rano. Mam wtedy czas, by usiąść i napić się w spokoju herbaty. Kinga także potrzebuje chwili wyłącznie dla siebie. Może na nią liczyć po godz. 23, gdy jej dziecko i partner już śpią. – Tak tego „własnego” czasu potrzebuję, że siedzę do 1 po północy, żeby nacieszyć się ciszą, poczytać, zajrzeć do internetu – mówi. W ciągu dnia wszystko kręci się wokół jej córeczki. – Cały czas jest „Mama! Mama!! Maaamaaa!!!”. Nawet kąpię się przy otwartych drzwiach, żeby Hania cały czas mogła mnie widzieć – opowiada Kinga. Córeczka Wiktorii od kilku miesięcy budzi się w nocy co 2 godziny, więc póki co nie ma mowy o wolnych wieczorach czy spokojnych nocach. – Eliza zdominowała już całą dobę. Jednak nie jest źle. Mam czas na rzeczy, które lubię robić, pod warunkiem, że da się je robić razem z małą. Sport, zakupy, spotkanie z koleżanką (najlepiej w formie spaceru z wózkiem). I to mi właściwie na razie wystarcza – przyznaje. „A nie wolałabyś wrócić do pracy?” „Siedzenie” z dzieckiem w domu bywa męczące i stresujące, ale ma oczywiście także mnóstwo zalet. Wiktoria lubi to, że czas, który ma do dyspozycji, może kształtować w dużym stopniu dowolnie. – Mogę wymyślać rano, co dziś zrobimy ciekawego. Mogę nie zrywać się do pracy, tylko jeszcze w łóżku powygłupiać się z dzieckiem (o świcie jest w najlepszym humorze), a potem spokojnie zjeść śniadanie. Trochę jak w weekend. Ewa też lubi wolność od narzuconych przez kogoś ram czasowych. – Robię zakupy, kiedy chcę, a nie po pracy,na szybko. Chodzę na spacery. Nie muszę załatwiać wszystkiego w biegu. Mam czas na spotkanie z innymi mamami i na zabawę lub rozmowę ze starszą córką. To ważne, bo pojawienie się młodszego brata wywróciło jej poukładany świat do góry nogami. No i najważniejsze: możliwość towarzyszenia dziecku. – Jesteś przy nim i wszystko widzisz: pierwszy uśmiech, pierwszy krok... – mówi Kinga. – To wspaniałe. Ewa chce spać (ale nie ma kiedy) Na moją prośbę Ewa włączyła krokomierz i zapisywała co i kiedy robi. Oto jej notatki: Pobudka. Daję jeść synkowi i włączam krokomierz, żeby sprawdzić, jaki dystans robię, kręcąc się głównie po domu. Wstaję, żeby naszykować mężowi śniadanie do pracy. Śniadanie gotowe, pora na wspólną herbatę. Aaaa! Jednak nie: pora na przewijanie. Mąż wychodzi do pracy. Czas na zabawę, ale najpierw wstawiam pranie, a skoro już jestem w łazience, myję toaletę. Wojtek cały czas wisi na mojej nogawce. Po drodze do pokoju ustawiam porozrzucane po przedpokoju buty i zamykam otwartą przez synka szafę. Wreszcie docieramy na miejsce i zaczynamy zabawę, a przy okazji kilka razy ściągam Wojtka z zakazanych terenów: sofa, fotel, stół, szafka, znowu stół. O, już prawie 10. Domofon obudził Alę (ma ferie, więc może spać dłużej). Śniadanie. Dziś będzie owsianka albo jajecznica. Będzie, ale na razie zaganiam Alę do mycia. Wojtek znów zajął się butami... Udało się: śniadanie gotowe, ale trzeba się pośpieszyć, bo o godz. 12 mam spotkanie z grupą karmiących mam. Wcześniej sprzątanie po śniadaniu. OK, zmywarka załadowana, córka się ubiera, jeszcze tylko powieszę pranie, wstawię następne i mogę ogarnąć siebie i młodego. Po drodze ustawiam buty (znów!). Wreszcie jesteśmy gotowi do wyjścia. Spotkanie, które polega głównie na bieganiu po kawiarni za dziećmi. Udaje mi się zamienić kilka słów z innymi biegającymi mamami. Pora do domu. Po drodze zakupy. W domu Ala przez chwilkę zajmuje się młodszym bratem, a ja mam czas na powieszenie kolejnego prania i przygotowanie obiadu. Dzieci jednak nie potrafią się bawić same. W ruch poszły miski z szafki, łyżki z szuflady i ziemniaki spod stołu :-) Uf, w końcu wraca mąż. Obiad zjedzony, a ja zamykam się w sypialni z zamiarem ucięcia sobie krótkiej drzemki. Kończy się na zmianie pościeli i odłożeniu za małych ubranek syna. Trzeba będzie je kiedyś obfotografować i sprzedać. Ale to kiedyś. Dobrze, trzeba naszykować jakąś kolację. Potem jeszcze godzinka zabawy z synkiem i w końcu kąpiel dzieci. Wojtek nakarmiony, śpi. Jeszcze tylko szybka gra z córką i będzie czas na... No cóż, na prasowanie. Pora spać. Jutro (a właściwie już dziś), pobudka koło 5 rano. Krokomierz pokazał, że zrobiłam dziś tylko 11684 kroki, co daje 8 km i 178 m. Nie tak dużo, ale ja padam z nóg. Dobranoc. A jak wygląda Twój dzień? Co Cię najbardziej męczy, a co sprawia Ci największą radość? Udaje Ci się znaleźć czas dla siebie? A jeśli tak - co wtedy lubisz robić najbardziej? Czekamy na Twój komentarz. Polecamy także: Tata też potrafi! Zobacz jak młody tatuś ubiera czwórkę dzieci naraz.
Olga Kersten-Matwin: Bo z jednej strony mama jest dla nas modelem, który nieświadomie powielamy, a z drugiej – chcemy być odrębną sobą. W procesie dorastania najpierw ją naśladujemy, a
Widok (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 10:40 witam. mam 28 lat i odkad siegam pamięciom matka i ojciec mnie traktują jak smiecia. jak miałam 17 lat tata powiedział ze jestem zerem,ze się do niczego nienadaje. jak cos mu nie poszło w pracy to zawsze wyzywał się na nie w oczy mi powiedziała ze załuje ze mnie urodziła,ze jej zycie zniszczyłam i urodziła mnie po to abym ja utrzymywała bo to sa obowiązki dziecka(mama nigdy nie pracowała)wiecznie wysyłała mnie do jakiejś pracy markiecie do układania towaru,a to w sezonie na zmywak noi oczywiście zabierała mi wypłaty to twierdziła ze pokoj który mam to mi odnajmuje bo nic nie ma za darmo. teraz mam swoja rodzine i corke która ma 4 się w 26 tyg jako wcześniak ma orzeczenie o moi rodzice mimo ze mam swoje zycie nie odpuszczają w ponizaniu mama mojej corce potrafi powiedzieć "nikola ty się do niczego nie nadajesz jak twoja mama" "nikola inne dzieci już potrafią mowic,ładnie jedza a ty babci tylko wstyd przynosisz bo się nie nadajesz do niczego bo nic nie umiesz" nawet jak urodziłam corke i walczyła o zycie mama nawet nie przyjechała do szpitala. zadzwoniła do mojego meza i powiedziała lepiej by było aby to dziecko zmarło bo to wstyt ze w rodzinie jest chore dziecko,a mój tata jak spotkał moich znajomych to mówił "słyszałes/słyszałaś ania benkarta upośledzonego urodziła".noi mam tego dość!!! chciałabym aby corka miała dziadkow a z drugiej strony chce zerwac wszelkie kontakty :( 27 4 ~Sabina (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 11:18 to przykre Bardzo przykre to co piszesz naprawdę nie ma słów na to jak własna matka może w taki sposób mówić. Nie łatwo Ci na pewno ale lepiej dla Twojego zdrowia psychicznego byś ukróciła kontakty z rodzicami najważniejsze by Twoja córeczka nie musiała tego słuchać 4 latka to juz tyle że z pewnością córeczka rozumie co znaczą słowa babci a po co jej to powinna mieć rodzinę jako podporę. Dbaj o własna i dziecka dobroć bo oni sie juz nie zmienia jednak sa to rodzice więc Ci ciężko ale jesteś juz dorosła i dasz radę myś o własnej i dbaj o nią tak by Twoja córka nie miała takich wspomnień jak Ty 28 0 ~zmeczona zyciem (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 11:33 boli mnie to i nieraz płacze przez to ze kazda matka i ojciec pomagają swoim dzieciom,wspieraja a ja od zawsze byłam skazana tylko na siebie :((( chociażby sąsiedzi moich rodzicow czy znajomi dali mieszkania swoim dzieciom,lub mieszkają razem z nimi a moja mama twierdzi ze oni nie dostali tylko się dorobili. 7 1 ~Niekochana (2 lata temu) 26 czerwca 2020 o 13:55 Mam tak samo ale nam 14 lat mama mnie bije jak coś dostanie 5 zamiast 6 i ostatnio powiedziała że zapuzno było że by mnie usunac 1 0 ~anonim (1 rok temu) 17 listopada 2020 o 12:35 Piękny masz wiek. To ck powiedziała ta pseudo matka to powinnaś wiedzieć, że to nie jest normalne, to jest chore, ona jest coraz że Ci coś takiego mówi i tyle od Ciebie wymaga. Nich się weźmie za robotę i sama zajmie się swoim życiem a ty swoim. Masz szkole, skończ ją. Wybierz kierunek abyś TY była zadowolona j aby dał Cu perspektywy na życie i się odetnij od matki. Ja bym jeszcze nagrywała jej zachowanie aby za 10 lat jej TK wysłać listem, aby jej serce pękło o ile je ma. Może dopiero mieć serce za kilka lat albo do konca życia wcale. 2 0 ~Kasieńka (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 11:30 Współczuję Ci z całego serca i niestety rozumiem. Ja zawsze byłam winna całemu złu, które wydarzyło się mojej mamie. Milion raz słyszałam, że żałuje, że mnie urodziła. Gdy miałam 12 lat zrzuciła na mnie wszystkie domowe obowiązki, gotowanie, sprzątanie, zakupy. Zabraniała mi wychodzić z domu, awanturowała o wszystko. Nie chciała żebym się uczyła, pracowała... Powinnam siedzieć z nią w domu, w jednym pokoju i wysłuchiwać niekończącej się litanii żalów. Miarka mi się przebrała gdy miałam 18 lat i poszłam na studia, co zaowocowało piekłem w domu. Uciekłam do mojego chłopaka, starszego ode mnie wtedy o 17 lat. To była najmądrzejsza moja decyzja, bo od tej pory jesteśmy razem (dziś mam lat 30). Myślę, że podstawa to ograniczyć kontakty z matką do takiego stopnia, żeby unikać sytuacji, które są dla Ciebie stresujące. Dziś, po latach mam z moją mamą calkiem dobre relacje... Pod warunkiem, że rozmawiamy tylko przez telefon i nie dłużej niż 20 minut. Problemem za to jest otrząśnięcie się z problemów emocjonalnych po takim dzieciństwie. Zaburzone poczucie własnej wartości itp itd. Temat rzeka. Zachęcam do wybrania się na terapię. Jest w stanie troszkę pomóc. 21 2 ~zmeczona zyciem (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 11:48 od kiedy corka się urodziła jestem zadłuzona do końca zycia. kupienie sprzętu do domu który umożliwiał corce dalsze zycie,rechabilitacja,operacje,prywatne wizyty lekarskie brałam pozyczki gdzie się dało do tego nie mielismy gdzie mieszkac i do teraz wynajmuje kawalerke. mieszkanie jest tak małe ze nie mamy nawet mebli a moja matka ma 2 domy 3 pietrowe które dostała od swoich rodzicow. domy marnieją w oczach. błagałam matke daj mi chodziaz jedno pietro dam ci to co płace za wynajem czyli 1500 zł a ona mi powiedziała ze chce ukraść jej majatek,ze to wszystko jej i może mi wynająć piwnice(nie ma w niej okien,nie ma wanny,i jest piec,a wejście jest przez garaz))za 2000 zł miesięcznie + opłaty 6 7 ~w. (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 11:50 Ale po co Twojemu dziecku tacy dziadkowie ,ja bym zerwała kontakt z takimi rodzicami ,wnuczki również by nie zobaczyli ,potem dziecko będzie słuchało że mam nieudolną matkę i przez gadanie straci szacunek do Ciebie .Może ja zerwiesz kontakty to się opamiętają i zmienią swój stosunek do Ciebie . 33 0 ~zmeczona zyciem (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 11:57 nieraz nie odzywam się do matki 3-4 miesiące a ona nawet nie zadzwoni i nie spyta się co u mnie :((( najlepiej zebym wogole się nie urodziła :((( 1 1 ~Sabina (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 12:15 Nie myśl tak kochana Twoja matka nawet nie wie jaka ma wspaniała i przede wszystkim silna córkę Twój żal nigdy nie zniknie do niej. Nie myślałaś o zmianie mieszkania na większe za 1500 z opłatami naprawdę by się coś znalazło a i wtedy może była byś odrobinę szczęśliwsza i nie musiałabyś myśleć i wspominać jaka masz chłodna matkę 13 1 ~zmeczona zyciem (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 12:36 a najlepsze jest to ze za moja siostra która ma 18 lat matka i ojciec w ogien by skoczyli,daja jej wszystko :( 1 8 ~wiola (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 13:00 A pytałaś kiedyś się wprost rodziców ,dlaczego tacy dla Ciebie są i czy cię kochają .Zapytaj . 13 0 ~klara (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 13:29 A gdzie jest twój mąż i jego rodzina? 4 0 ~Kinga (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 14:07 I tu mamy klasyczny przykład tzw wzmocnienia negatywnego stosowanego przez rodziców w celu zmobilizowania dziecka. Oraz efekt jaki takie działania najczęściej przynoszą. Odetnij się od rodziców, spróbuj sobie sama radzić bez ich pomocy, a zobaczysz, że tym samym zyskasz ich szacunek. I nie powtarzaj wzorca, córkę już wychowuj inaczej bo wyrośnie z niej nieporadna zakompleksiona kobieta. Trudno jednaznacznie ocenić czy Ci rodzice są źli - na pewno nie potrafią wychowywać dzieci, wprowadzać element konkurencji trzeba z umiarem bo potem jedno z dzieci czyje się pokrzywdzone względem drugiego. Ich zapewne też tak traktowano, bo to zazwyczaj ciągnie się pokoleniami. 15 4 ~meggi (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 17:00 sorki ale co to za rodzice????,wybacz pomimo,że to bolesne ja bym ucięła wszelkie kontakty z nimi jesteś dla nich pożywką do plucia jadem wszelkie Twoje niepowodzenia są dla nich powodem do kpin. Żenada jakaś a na starość siostra się wypnie d**ą na rodziców a oni będą od Ciebie żądać opieki-tylko pytam za co ???? Także dziewczyno masz męża ,dziecko poświęć się dla nich bo to teraz jest Twoja RODZINA ;-)) 19 0 ~Lenka (9 lat temu) 6 lipca 2013 o 20:19 Dokładnie. Od toksycznych zdarzeń i ludzi trzeba się odcinać. Na Twoje pytanie "czy coś matce zrobiłaś?" odpowiadam .Nic jej nie zrobiłaś,ale ona nienawidzi siebie,swojego życia,a nie potrafiąc radzić sobie z frustracjami ,przelewa to na ciebie. Jeżeli możesz to chroń swoją córkę. Jak ma mieć taką babcię,to lepiej żądną, bo toksyny będą się przelewały dalej,z pokolenia na pokolenie. 15 1 ~Ann (1 rok temu) 9 grudnia 2020 o 10:48 Ja niby nie mam jakiś traumatycznych przeżyć z dzieciństwa. I czasem czuje się dziwnie, ze się użalam. Powinnam być wdzięczna za wychowanie, a mam wielki wewnętrzny żal. Matka po prostu się mną nie interesowała. Przychodziła po pracy do domu, gotowała zupę (albo i nie), siadała przed tv i najczęściej zasypiała. Weekendy spędzałam u dziadków gdzie tez nikt się mną nie interesował. Nigdy nie zrobiła mi kanapki do szkoły, nie interesowała się tym w co jestem ubrana, już nie wspomnę o innych rzeczach. O dom za bardzo nie dbała, ojciec miał strasznie wybuchowy charakter wiec bałam się kogokolwiek zaprosić do domu. Do tego oboje palili w domu papierosy (ode mnie oczywiście śmierdziało fajkami) i oglądali tv na cały regulator (jak prosiłam o ściszenie bo bolała mnie głowa to się na mnie ojciec wydzierał). I to trwa do dziś. Mam dzieci, męża i dalej musze wręcz błagać o jej uwagę. Nigdy nie pamięta o urodzinach moich czy dzieciaków. Syn kończył 10 lat - nawet nie zadzwoniła. Siostra tez się od nas odwróciła - urodziła dziecko i stwierdziła, ze moje dzieci nie mogą spotykac się z jej synem. Ja mam wewnętrzne poczucie, ze jestem nic nie warta, i nie zasługuje na nic. Nie potrafię z nikim zbudować bliskiej relacji bo wydaje mi się ze i tak wszyscy mnie zostawia. 2 0 ~Kocio (9 lat temu) 7 lipca 2013 o 08:35 Tacy "rodzice" zdarzają się częściej niż myślisz. Już prędzej obcy ludzie bardziej potrafią pomóc niź rodzina. Ale to wcmacnia. Nie jest lekko ale jak juź przejdziesz najgorszy etap to będzie lepiej. Z rodzicami zerwałabym wszelkie kontakty w takiej sytuacji. Bez nich będzie ci się żyło spokojniej, tak mi się wydaje. Jako dorośli ludzie kształtujemy nasze relacje i relacje naszych dzieci, po co robić dziecku krzywde takimi dziadkami? 21 1 ~zmeczona zyciem (9 lat temu) 7 lipca 2013 o 12:10 moja matka wogole jest dwulicowa.,fałszywa,i ma o sobie wysokie miemania. niezna słowa prywatność. wiecznie powtarza to mój majatek,i mój majatek ale ile można tego słuchac !!! :((( nawet złotowki nie dała aby dziadek zbudował dom wszystko dostała za darmo. nawet jak zmarł dziadek to zamiast załatwiać pogrzeb to latała po mieszkaniu i obliczała co ile jest warte i w necie szukała czy jakies pieniądze dostanie za śmierc dziadka. 3 3 ~Karola (9 lat temu) 8 lipca 2013 o 13:40 Kobieto otrzasnij sie ! Lepiej późno niż wcale , uważam ze powinnas zerwać wszelkie kontakty. To nie matka tylko wyrodna kobieta która nie nadaje sie ani na matkę ani na babcie . Wyjedzicie do innego miasta zacznijcie zycie na nowo. Bo za pare lat zachorujesz na schizofrenię po takiej traumie i dziecko nie bedzie miało matki . Kobieto czas spojrzeć w lustro i powiedzieć matce Dość ! Mam poczucie własnej wartości i niechce by moje dziecko straciolo do mnie szacunek w przyszłości a pamiętaj ze WZORCE wyniesione z domu rodzinnego ciągną sie jak smród po gaciach z pokolenia na pokolenie. Ratuj Własna Rodzine . 16 2 (9 lat temu) 8 lipca 2013 o 13:37 To koszmar mieć takich rodziców... A nie możesz się od nich wyprowadzić i zerwać kontakt? Smutno jest czytać takie historie i naprawdę bardzo współczuję Tobie :/ ;/ 12 0 ~pieczulka (9 lat temu) 9 lipca 2013 o 10:11 bez Twojej winy znalezli sobie w Tobie wytlumaczenie wszystkich swoich niepowodzen. ale to nie znaczy ze jest z Tobą coś nie tak. bo nawet jesli sie buntowałaś w dzieciństwie i byłaś krnąbrna to to była reakcja na ich niecheć do Ciebie. nie czekaj na rodziców, jesteś mentalną sierotą od lat wiec i lepiej żeby Twoje dzieci takich dziadkow nie mialy. masz żal że Ci nie pomagają(a mają z czego), no cóż nie tylko Tobie znam sytuacje gdzie starsza jest ta nieudacznicą a mlodsza niestety starsza dala sie wmanewrowac w mieszkanie w suterenie wielkiego pieknego domu. sami wyremontowali wszystko, a teraz gdy rodzice przeszli na emerytury, życia wlasnego nie maja. a rodzice siedza sami na 150m i nawet kota nie oddadza tylko wnuczka sie astmy juz nabawila- bo "wymyslaja z uczuleniem" a ludzie wykształceni.... 5 1 ~ja (9 lat temu) 9 lipca 2013 o 10:50 Dziewczyno Oni cie odrzucają i jesteś nie szczęśliwa. Odrzuć ich ty może nie będziesz szczęsliwasza,ale na pewno spokojniejsza,będzie mniej bolało. Też tak miałam,nie wiem dlaczego byłam zakałą rodziny wszystko żle, wszystko nie nie mogłam liczyć ani na pomoc,ani nawet na wsparcie nic. Właściwie dzięki mężowi urwałam kontakty(nie do końca,ale ograniczyłam do minimum-nie mógł już patrzeć jak mnie traktują i pewnego dnia powiedział,że nie jest tępym d*pkiem i więcej nie zamierza odwiedzać mojej rodziny-próbowali zachowania stosowane w stosunku do mnie stosować na nim) Jest mi lepiej pomimo,że nie powiem interesuje sie co tam u nich i wiem,że pomogli bratu kupić mieszkanie dokładają sie siostrze do domu,pomagają przy mna nie szukają kontaktu(w żadnej złosci się nie rozstaliśmy-po prostu przestałam szukać powodów,aby ich odwiedzać). Przez ostatnie dwa lata zaprosili mnie tylko raz,moje dziecko było tam mega zagubione,bo traktowali je tak jak mnie przed zadowolona wruciła od dziadków smutna i teraz wiem,ze kontakty za wszelka cenę nie są nam potrzebne. Smutne to ale jednak lepsze. 15 0 ~danuta (9 lat temu) 9 lipca 2013 o 11:53 dziewczyno, daj sobie spokój z rodzicami. Masz męża, córkę. Mam- miałam bardzo podobną sytuację z moją mamą. Kontakt? tak- telefoniczny, raz na jakiś czas -ale po kilku latach braku kontaktu. Moja mama ma też 3 domy. jest sama. Z całego rodzeństwa tylko ja byłam najgorsza. zawsze porównywana do dawno nieżyjącej siostry -chociaż ona zmarła jak miała 15 lat ito było ponad 40 lat temu. Dziś mam męża, wspaniałą córkę, mieszkanie... Moje dziecko nie ma nawet ochoty z babcią rozmawiać telefonicznie - wiecznie tylko pretensje, uwagi, złośliwości. I tak jest w stosunku do wszystkich wnuków - a ma ich łącznie aż 9!!! Przez całe życie liczyli się tylko bracia - ja nigdy... Dziś, obydwaj są rozwiedzeni, starszy ma nową rodzinę i dziecko, któe za chwilę skończy 3 lata -a moja mama jeszcze go nie widziała. bardzo przeżywałam zachowanie mojej mamy - zadawałam sobie zawsze pytanie - dlaczego ona taka jest? dlaczego mnie nie szanuje? przecież w stosunku do innych jest "normalna" i wiesz co? Zachowanie mojej mamy w stosunku do innych jest udawane ,a wobec mnie naturalne, rzeczywiste. Nikt nie każe mi spędzać z moją mamą świąt - to był/jest mój wybór. Jeśli chcę - zadzwonię. Wyrządziła mi w życiu dużo krzywdy - ale zawsze słyszałam, że to ja ją skrzywdziłam. Wiele razy , że mogła mnie utopić jak szczura. dziś mieszkam 200 km od niej i jestem szczęśliwa. oczywiście, z tęsknotą patrzę na kontakty moich znajomych z rodzicami -ale nie każdy ma tak dobrze. Staram się mieć dobry kontakt z nastoletnią córką - i udaje mi się. Ty, masz córkę, która Cię potrzebuje - ale matki silnej, a nie płaczącej p orozmowie z mamą. Jeśli słyszysz, że przynosicie jej wstyd - powiedz, że to ono wam wstyd przynosi. Bo rodzina wspiera jeśli dziecko jest chore. Ma problem- niech idzie na onkologię dziecięcą i popatrzy na chore dzieci przy których siedzą dziadkowie. Jesteś młodą kobietą i uwierz, nie potrzebujesz kogoś, kto Cię nie akceptuje. 29 0 ~E ! (9 lat temu) 12 lipca 2013 o 13:51 Bycie rodzicem nie upoważnia do zniszczenia życia dziecku. Mam podłą, despotyczną matkę i zerwałam z nią wszelkie kontakty. łatwo nie było ale to była najlepsza decyzja w moim życiu :) 20 0 ~KAI (8 lat temu) 4 sierpnia 2013 o 20:35 Kochana ! Głowa do góry ! "Psy szczekają karawana jedzie dalej"! Pamiętaj,że TERAZ Ty jesteś mamą i zrób wszystko, aby nie być NIGDY (nawet w najcięższych sytuacjach jakie jeszcze Ciebie spotkają w życiu)taką kobietą jaką jest Twoja mama dla Ciebie. Mieć w posiadaniu takich rodziców nie jest rzeczą ani łatwą ani przyjemną ale,ja będąc na Twoim miejscu całkowicie odcięła bym się od nich. Skup się na córeczce,jej wychowywaniu i myśl zawsze tak - "JESTEM FAJNĄ DOBRĄ KOCHAJĄCĄ MOJĄ CÓRECZKĘ MAMCIĄ"! :-) Życzę Tobie Twojej córci i mężowi samych dobrych ciepłych i pogodnych dni spędzonych razem w miłej dobrej rodzinnej atmosferze pełnej czułości i "dobrego słowa". 13 0 ~martusia (8 lat temu) 5 sierpnia 2013 o 14:59 Jesteś wspaniałą i dzielną kobietą,mamą córeczki,która jak nikt inny potrzebuje Twojej dziadkowie?To ich strata,nie oni wybrali taką zasługują na miano mamy i taty ani babci i dziadka. Moja mama,a właściwie kobieta,która mnie urodziła zawsze mnie krzywdziła,manipulowała mną,szantażowała emocjonalnie i wywierała straszną samego początku nienawidziła mojego męża,teraz powiedział,że najgorszym błędem jej życia było urodzenie mnie,że powinna była mnie oddać,że wyglądam jak wieloryb i fleja (po 2 ciążach sporo przytyłam),że nie dbam o siebie,że doprowadzi do odebrania mi dzieci i w ogóle... Nigdy nie spełniałam jej oczekiwań. Ale ja mam dwoje małych dzieci,męża i to jest najważniejsze,to jest moja rodzina i liczą się tylko oni a matka niech spada,dla mnie nie musi jej być,bo skoro żałuje,że jestem to nie ma córki... Mój TATO był wspaniałym człowiekiem,zmarł na raka płuc w strasznej agonii 4 miesiące temu i choć to okrutne to teraz ja żałuję,że to nie ona była na JEGO miejscu. Twój żal i ból rozumiem doskonale ale Ty musisz pamiętać,że na pierwszym miejscu jest Twoja rodzina-córeczka i mąż. Trzymam za Ciebie kciuki i ściskam mocno :) 9 0 ~rada (8 lat temu) 6 sierpnia 2013 o 12:48 A robiłaś badania genetyczne? Może nie jesteś dzieckiem jednego z rodziców.... a jeśli jesteś - zerwij z nimi kontakty i zacznij psychoterapię, żeby wyzwolić się z tego toksycznego związku. 2 5 (8 lat temu) 6 sierpnia 2013 o 17:55 Od takich rodziców starałabym się uciec jak najdalej. A już na pewno nie pozwalałabym im na kontakt z moim dzieckiem 7 0 ~NICK (8 lat temu) 12 sierpnia 2013 o 15:32 Toksyczni ludzie ! najlepiej co mozesz zrobic to obrazic się na nich za całe to dotychczasowe życie i nie utrzymywac kontaktów , nie tłumaczyć dlaczego bo sa zbyt tępi aby zrozumieć że robili ci krzywdę. może oni w dzieciństwie tez byli poniżani i nie kochani. i to takie sie zmkniete kolo robi. Ale to juz nie twoj problem. nie kontaktowac się i nie daj swojemu dziecku sie tak traktowac bo dziadkowie tacy nie są do niczego potrzebni! ty nic nie zrobłaś złego !! I nie szukaj winy w sobie , bo jej nie ma ! 6 0 ~matka (8 lat temu) 14 sierpnia 2013 o 13:03 miałam podobnie z moją mamą...już nieżyje...zerwij z nią kontakty raz na zawsze...ale pierwsze co zrób to w obecności matki, ojca ,męża stań mocno na nogach przed nią i wywal to co cię boli przez całe życie...to ważne , ulży ci , odwróć się i idż do domu...zajmij się swoim życiem i to tylko jest teraz ważne....wiem co mówię ...mam53 lata...córkę i wnuczkę rehabilitowaną od urodzenia...ale ja oddałabym za nią życie...uwierz mi że zdrowie twojego dziecka to najwazniejsza rzecz w życiu jaką można mieć...ja kazała Bogu brać moje zdrowie a pomóc wnuczce i tak się stało...mam nowotwór a jej rehabilitacja już się kończy...głowa do góry dziewczyno...i odrzuć żal i wściekłość na matkę ..ty nic nie jesteś winna i nic nie możesz...ale złe uczucia cię zniszczą...a ile razy o nich pomyślisz natychmiast mów do siebie jak do drugiej osoby-PRZESTAŃ O TYM MYŚLEĆ !!! to działa...powodzenia kochana 11 1 ~Gosia:) (8 lat temu) 26 sierpnia 2013 o 18:56 to przykre jest co tu czytam:(eh 3 0 (8 lat temu) 30 sierpnia 2013 o 20:46 Tak,nie ma co się z takim toksycznym człowiekiem kontaktować,czy dorosła do roli rodzica czy życia na to,lepiej ten czas poświęcić dzieciakowi,więcej pożytku i mame i tak czeka to co wszystkich,czy będzie miała miliony czy nie. 2 0 ~kolezanka (8 lat temu) 30 sierpnia 2013 o 23:40 ..tez mam toksycznych rodzicow,cale zycie dawali mi odczuc ze jestem jak kula u nogi, byli i sa egoistami-najgorsze jest to ze z wiekiem myslalam ze cos zmadzreja a to jest coraz gorzej..oni sa cacy a wszyscy dookloa sa do niczego..oni sie rozstali i i dalej psy na siebie wieszaja-chorzy ludzie...nigdy nie moglam na nnich polegac nawet nic nie chce od nich,wyprowadzilam sie kilka lat temu,zabierajac kilka szmat i zaluje ze nie szybciej..zerwalam wszystkie kontakty i jestem zadowolona ,nie obchzodzi mnie co inni mowia bo nic nie wiedza bo przeciez oni sa tacy sympatyczni i mili i kazdy daje sie nabrac i wychodzi na to ze ze mna jest cos nie tak!!ZERWIJ Z NIMI WSZELKIE KONTAKTY,ONI I TAK MAJA CIEBIE GDZIES I TWOJA RODZINE,MUSISZ BYC SILNA PSYCHICZNIE I NIE DAWAJ SIE NIKOMU POMIATAC I PAMIETAJ JESTES WSPANIALA MATKA,KOBIETA,CHODZ Z GLOWA DO GORY UNIESIONA BO NIE JESTES NICZGO WINNA ZE MASZ CHORYCH wyjedz do innego miasta i zacznij od nowa,poznasz nowych ludzi i zycie stanie sie lepsze!! 8 0 ~smerfetka (8 lat temu) 8 września 2013 o 15:47 jakbym czytała o sobie :( wiem ze to naprawde boli, nie zycze nikomu tak wstretnego uczucia i traktowania przez własna matke :( kocham moja mame ogromnie mimo tego jak mnie traktuje. brakuje mi jej milosci ,przytulenia, dobrego slowa .... :'( 7 0 (8 lat temu) 9 września 2013 o 13:15 Przeczytałam co piszecie o rodzicach, matkach. Smutne. Dom kojarzy mi się z miejscem, gdzie zawsze znajdzie się spokój, akceptację, życzliwość, dobre jedzonko. Aż trudno uwierzyć, że mama może być tak okrutna dla swojego dziecka. Kiedyś byłam świadkiem jak pewna kobieta powiedziała do swojej rudej córeczki "ale ty jesteś brzydka" i ta mała się rozbeczała. Jakoś mi się teraz ta sytuacja przypomniała. Ważne dla Was by nie powielać błędów rodziców i pilnować aby Wasze dzieciaczki nigdy nie poczuły się pogardzane i zranione. 10 0 ~sen-c_miriam@ (8 lat temu) 24 lutego 2014 o 15:10 witam serdecznie, jestem dziennikarką i aktualnie zgłębiam temat konfliktów między matkami a córkami, jesli jest pani zainteresowana niezobowiązującą rozmową prosze o kontakt mailowy, najlepiej z numerem telefonu, co ułatwi nam kontakt. sen-c_miriam@ 0 5 ~asd (8 lat temu) 1 marca 2014 o 22:23 "niezobowiązującą rozmową" Czyli poopowiadaj mi za free głodne kawałki .. hiena zawsze wywęszy temat.. 6 0 ~Niunia (8 lat temu) 2 marca 2014 o 00:19 Przykro mi i smutno kiedy czytam takie historie. Dom rodzinny powinien być azylem pełnym spokoju, a rodzice najważniejsi na świeci, zawsze wspierający i służący dobrym sercem i radą. A dla wnuczki powinni robić więcej niż dla dzieci. Niestety historie są różne i życie boleśnie czasem doświadcza. Moim zdaniem, z perspektywy czysto obiektywnej powinnaś, po pierwsze, zerwać z rodzicami wszelkie kontakty. Nawet ich nie ograniczać, pójść do nich, tupnąć nogą, "wyrzygać wszystko" i wyjść z podniesioną głową. Niech zobaczą, że masz szacunek do siebie, potrafisz walczyć o swój spokój i nie jesteś najgorsza. Wtedy może Cię docenią, a jeśli nie, ich problem i ich strata. Nie masz w nich wsparcia, nie masz od nich pomocy, Twoja córka także nie ma prawdziwych dziadków, bo też ją upokarzają. Naprawdę nic nie tracisz więc zastanów się czy warto tracić nerwy, zdrowie, czas i siebie dla takich ludzi. Ja uważam, że NIE. Po drugie, zgłoś się na terapię, do psychologa, do poradni. Samej trudno Ci będzie pokonać te wszystkie lęki, które drzemią w Tobie od zawsze. Potrzebujesz pomocy specjalisty, który Cię wyciągnie z tego bagna przeszłości i dzięki któremu poczujesz spokój, staniesz się pewniejsza siebie i nabierzesz nie tylko szacunku do siebie, ale i dystansu. Jeśli Cię nie stać na prywatne wizyty, są poradnie refundowane przez NFZ, ośrodki terapeutyczne, poradnie przy dawnych MOPS (teraz to są bodajże CPS). Na pewno znajdziesz. A po trzecie, masz teraz swoją rodzinę. Męża, dziecko. Na nich się skup. Oni Cię potrzebują, dziecko potrzebuje. To jest teraz Twój dom, Twój azyl, niech i dla nich będzie. Warto. Życzę powodzenia :) Trzymaj się ciepło. Od Ciebie teraz wiele zależy, teraz jest Ci mega ciężko, ale podniesiesz się i zobaczysz jak dobrze było wstać z tego upadku i iść dalej :) 3 0 ~też matka (8 lat temu) 24 kwietnia 2014 o 12:14 Rodziców sie nie wybiera,tacy są i bardzo prości ludzie nikt im nie pokazał jak należy traktować drugiego się tak jak zachowywali się ich rodzice, nic nie zmienili pod tym względem w swoim nie przejmuj się tym i nimi ,żyją swoim życiem i otaczają się takimi ludźmi jak bierz z nich przykładu, żyj po swojemu. 2 0 ~Magda (8 lat temu) 2 maja 2014 o 00:14 Wydoroślej kobieto. Ja wiem że Ci ciężko z takimi rodzicami ale po co z nimi utrzymujesz kontakt ? żeby dołowali Twoją córkę ? Jesteś matką i Twoim obowiązkiem jest dbać o komfort dziecka a nie narażać je na chamskie uwagi "dziadków". Chcesz żeby Twoja córka miała przez nich taką samoocenę jaką Ty masz ? Co na to Twój mąż ? partner ? mój takich dziadków wyprosiłby z domu po pierwszym takim tekście do dziecka. Jesli nie możesz na niego liczyć to sama to zrób. Nie czekaj aż się zmienią, są już na to za starzy. Powodzenia w życiu 9 0 ~Alicja (8 lat temu) 15 maja 2014 o 08:02 Twój list jest bardzo smutny. Ja mam 44 lata. Z moją mamą od kilku lat nie utrzymuję żadnych kontaktów. Miałam podobnie jak Ty. Nigdy mnie nie kochała. Moje dziecko też jest dla niej tym gorszym wnuczkiem. Odcięłam się, moje dziecko nie ma z nią żadnego kontaktu. Jest mi przykro, ale dla dobra swojego i swojej rodziny był to dobry krok. Jestem teraz spokojna, nikt mnie nie poniża, nikt nie poniża mojego synka. Teraz Ty jesteś mamą, postaw się, nie pozwól ma takie traktowanie, spróbuj z mężem zmienić otoczenie, przeprowadzić się. Zamknij ten rozdział swojego życia. Bądź świetną mamą dla swojej córci. Poszukaj rodziców, którzy też mają chore dziecko, wymieniają się z nimi poglądami, spotykacie się. Niepełnosprawne dziecko to nie koniec świata. Trzymam za Ciebie kciuki! Ps. Rodzice się nie zmienią .... Ja też żyłam kilkanaście lat, że będzie lepiej... Nigdy nie było i nie bedzie. Teraz mam święty spokój! 4 0 ~ja (8 lat temu) 15 maja 2014 o 10:33 przykre 3 0 ~Martyna (8 lat temu) 17 maja 2014 o 00:03 Cześć, Dla mnie każdy obcy człowiek będzie przyjacielem, bo niestety moja matka na każdym kroku mnie poniża i pokazuje, że ma nade mną władzę bo bez niej w życiu nie dam sobie rady. Kiedyś moi rodzice nie mieli za dużo pieniędzy i byli chyba szczęśliwsi i bardziej radośni. Teraz kiedy mój tata zarabia dużo więcej mojej mamie chyba pieniądze "uderzyły do głowy". Musieliśmy się do nich przeprowadzić bo mój mąż stracił pracę, mamy dwoje dzieci (starszą 5-letnią dziewczynkę i młodszego o 3 lata chłopca). Córeczka jest kochana i pełna energii ale mojej mamie przeszkadza na przykład, że kiedy jest już pora po obiedzie i moja córka zejdzie do salonu gdzie ona odpoczywa, to wiecznie są do mnie pretensje czemu ja się nią nie zajmuję. Przecież nie będę trzymać dziecka na smyczy kiedy ma ochotę iść do babci a ona nie rozumie że babcia odpoczywa. Moja matka nie dorosła do roli babci, bo bez przerwy narzeka i robi problemy żeby chociaż na 1 godzinę zostać z dziećmi. Nawet kiedyś mi powiedziała że moje dzieci są jakieś nie wiem bo na podwórku trzeba cały czas za nimi biegać. Ja wiem, że moje dzieci są żywe i pełne chęci poznawania świata ale dla czego trzeba z tego robić problem. W domu nie ma zwykłej swobodnej radości. Bez przerwy myślę o co mama znowu się przyczepi, a jak już coś chcę jej pomóc to bez przerwy wszystko źle robię. Byłam z moją córka u psychologa i doktor powiedziała że wszystkiemu winna jest babcia. Kiedy córka zapłakała bo coś jej nie pasowało zaraz było wołanie z dołu co tam się dzieje albo co się stało Aniu. A kiedy wpadła w histerię i chciałam dać jej chwilę żeby się wyciszyła to moja mama zawsze przybiegała i wszystko psuła, bo przecież co ja robię ona nie może płakać. I tym sposobem doprowadziła moje dziecko do takiego stanu. Już nie mówię o tym że wiecznie są uwagi: jak ty ją ubrałaś, czemu tak uczesałaś, weź zrób coś temu dziecku do jedzenia. Wszystko musi być na dyktando mojej matki. Dla niej porządek w domu jest najważniejszy, potem są pieniądze, a potem reszta. Przez nią cały czas mam depresję i nawet nie mogę iść do lekarza bo ona nie chce zostać z wnukami. Ja codziennie myślę jakby ze sobą skończyć, ale myśl o moich dzieciach mnie uspokaja, bo dla nich przecież muszę żyć. Tylko one trzymają mnie przy życiu. A kiedy powiedziałam matce, że mam depresję ona mi odparła, że sobie wmawiam. W ogóle to jak wróciłam z córeczką od tego psychologa to jeszcze jej wszystkiego nie powiedziałam, a i z sercem coś mi się stało bo mam kołatania z nerwów. Wyprowadzić się nie mamy jak bo mąż za wiele nie zarabia. Już sama nie wiem co mam robić, jestem załamana. 3 7 ~Mirela (8 lat temu) 19 maja 2014 o 15:30 Nie wiem, gdzie mieszkasz,ale może udałoby się znaleźć coś taniego na wynajem, bo ta sytuacja jest naprawdę niezdrowa. Sama przeszłam przez piekło i wiem, że nie da się na to uodpornić,trzeba się odciąć. Myślałam,że nie wiele jest takich matek jak moja, ale widzę,że nie jestem jedyna. Jak jest jeszcze zła po całej "linii" jest łatwiej. Moja ma przebłyski fałszywej,udawanej miłości, jak coś potrzebuje. A co do załatwiania spraw,to może zrób to jak Twój mąż wróci z pracy. Jeśli dasz radę:) 6 0 ~Iwona (7 lat temu) 23 sierpnia 2014 o 22:02 jestem w podobnej sytuacji i chciałabym się wyżalic Cześ mam 28 lat i jestem w podobnej sytuacji i potrzebuję się podzielic swoimi troskami z kimś podobnym do mnie. Poadrawiam Iwona 0 0 ~Bonzo (7 lat temu) 24 sierpnia 2014 o 00:46 Iwona ja mam na imię Bonzo . Ja Ci pomogie . 1 1 (7 lat temu) 2 września 2014 o 18:09 Heheh, a ja jestem Bonzo2. A tak na poważnie - olej starych, czym się przejmujesz. Oni już nigdy nie zrozumieją, jaką krzywdę ci wyrządzili takim zachowaniem. Szkoda z nimi gadać. Ogranicz kontakty do minimum, masz prawo. I postaraj się nie być taka sama dla swojego dziecka w przyszłości. Bo to przechodzi dalej, jak z dziećmi alkoholików... W końcu nie znasz innych metod wychowawczych, niż wmawianie człowiekowi że jest zerem.... Skąd się biorą tacy ludzie? "Piszę do ciebie mały gryps, wiedz że broniłem poczty w Gdańsku, tak, dzisiaj rozstrzelają nas..." Horytnica. 1 1 ~katarzyna1 (7 lat temu) 9 kwietnia 2015 o 21:32 Witaj Iwona. Ja tez chetnie z kims porozmawiam. Jezeli masz ochote porozmawiac to ja bardzo chetnie. 0 0 ~Alya (1 rok temu) 15 maja 2021 o 10:07 Wczoraj mama była na mnie zła dała mi Karę na dwa tygodnie na bajki nie wiem co mam robić co ja jej takiego zrobiłam że mnie tak nienawidzi przecież pomagam w domu w miarę możliwości nawet zaczęłam chodzić do obory i znowu tam pomagam raz się spóźniłam na busa to nie powód żeby tak się zachowywać poszło o pojenie cielaków nie wstaję nigdy o 5:30 0 0 ~Lili (6 lat temu) 1 września 2015 o 19:28 Witaj Rozumiem Twój ból bo mi matka powiedziała prosto w oczy że "jestem porąbanym dzieckiem" ,ale gdy przychodzi co do czego to zawsze przychodzi abym jej w czymś dóch braci starszych i jestem zawsze z nich na końcu ,nie chwali mnie ,ani nic zawsze mnie obgaduje i się mnie wstydzi a ja mam już narzeczonego to do tej pory mnie się wypiera :( 1 0 ~Alya (1 rok temu) 15 maja 2021 o 12:00 Ty to przynajmniej masz na kogo liczyć moja mnie powoli skreśla z życia i mówi że nie będzie tolerować trzaskania drzwiami i kłótni masz lepszą sytuację mi każą robić w domu a jak czegoś nie zrobię to wyzywają 0 0 ~Kornelia (6 lat temu) 29 listopada 2015 o 21:37 Szkoda mi ciebie i twojej Nikoli twoi rodzice nie są ludzmi lecz potworami ja mam podobną sytuację do ciebie tylko tyle, że się wychowuję w rodzinie zastępczej. :-( 2 0 ~Roksi-Roksi (5 lat temu) 8 lipca 2017 o 11:56 Ja nigdy nie byłam planowanym dzieckiem żadne z rodziców, nigdy nie okazywało mi miłości, przez co zawsze było i jest mi przykro. Kiedy żyła babcia ( mama mojej mamy) wszystko było inaczej. Po 3 latach po jej śmierci wszystko zmieniło się o 360°. Zaczęli traktować mnie jak śmiecia, do dziś mnie tak traktują a to wszystko przez to, że nie radziłam sobie z nauką i już uważali mnie za jełopa, downa, nieuka, kretynke. Poniżali mnie i krytykowali mnie na każdym kroku ( najbardziej sztarszy brat mojej mamy) przez to z dnia na dzień byłam coraz słabsza psychicznie, nie miałam w nich wsparcia, zrozumienia. Zawsze na święta dostawałam biedne prezenty, mimo, że tata i mama mieli kase zawsze dostawalam maskotke za 10zł lub bluzke za 25zł zestaw słodyczy w którym była figurka z czekolady i kilka kuleczek z czekolady ( napewno kojarzycie te najtańsze zesztawy słodyczy sprzedawanych w okresie świąt) było mi przykoro, bo zawsze marzyłam o takich prezentach jakie dostają dzieci, które są naprawdę kochane... Na urodziny czy imieniny dostawałam: tylko zwykłą czekolade albo batonika. Nigdy nie miałam normalnych wakacji, nigdy nie byłam nad morzem, gdy ciocia chciała mnie raz zabrać we wakacje to mama mi powiedziała: gdybyś się uczyła to byś pojechała. Inne dzieci, jeździły na kolonie, wycieczki tylko ja stale w domu... Ale do prac ogródkowych to mnie zaganiała ale pozwolić mi jechać to już nie... Stale o wszystko się mnie czepiają a gdy humoru nie mają to się na mnie wyżywają. Teraz mam 19 lat i nauczylam sie z tym żyć. Od początku wiedziałam że tylko mój starszy brat jest kochany a ja nie zasługuje na miłość, tak bardzo chciałabym mieć chłopaka... Roksana 1 0 (5 lat temu) 15 lipca 2017 o 21:16 spróbuj cieszyć się każdą chwilą życia, bo co jest największym darem podarowanym nam? czas! codziennie każda sekunda, minuta, godzina, wykorzystaj je cennie, skoro i Tobie zostały podarowane :) pozdrawiam ciepło 1 0 ~anonim (3 lata temu) 16 września 2018 o 20:29 mialam podobna sytuacje do matka nigdy nie kochała,po urodzeniu oddała mnie na wychowanie do mnie nie przytuliła nie pocalowala ani nie kilku ostatnich latach zlego traktowania mnie powiedzialam mam 49 lat sama jestem matka ale zupelnie nie przypominam swojej i cale bym książkę napisać o tym jak mnie traktowała z nia calkowity kontakt ponad 3 lata temu i uwazam ze to byla najlepsza decyzja jaką podjęłam,żałuję tylko ze tak późno. 2 0 (3 lata temu) 4 stycznia 2019 o 09:01 Okropna historia. Dobrze, że się odcięłaś! Tak sobie myślę, że to musi być bardzo trudne, ale jednak my sami powinniśmy być dla siebie priorytetem. Wielkie brawa :) 2 0 ~anna (2 lata temu) 26 kwietnia 2020 o 21:43 Ja mam prawie 50tke do dziś żyje w cieniu tego jak mama, macocha, mnie kochała, szkoda slow jestem dorosła ale pamięć trwa ,co z tego ze wybaczyłam i prosiłam o wybaczenie .Z pamięci nie wyprę złych chwil ,ona nie pamięta slow ,czynów mówi ze kłamie ale ja pamiętam,,,,, co mam z tym zrobić ? Mowi mi ze była zła matka dla tego żebym ja była dobra matka,,,,ze pamietam tylko złe chwile ,poprosiłam żeby pokazała dobre , może mi powie kiedy powiedziała ze mnie kocha, wiec powiedziała - kocham cie- super tylko ze ja jestem już stara na co mi to , ona ze jej rodzice tez jej tego nie mówili - ja na to morze dla tego żebyś mówiła to mi i bratu-cisza...chce żebyśmy poszły do psychologa- razem -dzięki -ja jestem szczęśliwa, tylko mi jej zal ,nie chce jej widzieć, obniża moje dobre wibracje cały czas krytyka , nawet do obcych, jakie ma zle dzieci, bila nas i poniżała psychicznie, w podstawówce chciałam się zabić ,myślałam ze wszyscy tak maja jak dojrzewają,,,,jak jej to powiedziałam to się zdziwiła czemu jej nie powiedzialam, he he jak do niej mówiłam to po chwili pytała co mówiłam to taka rozmowa w jedna stronę -zamilkła,,,zapomniałam jej powiedzieć , ze mnie zgubiła w Częstochowie jak miałam 15 lat w 1997 i pojechała do domu z synkiem a mnie porzuciła -potem powiedziała ze uciekłam specjalnie - tak bez pieniędzy, koca ,namiotu, kłamstwo!!!i 2 tygodnie przed matura spalam na ławce pod szkolą bo mi nie otworzyła drzwi -mówi ze nie słyszała pukania była blok parter- wybaczam ale czy zapomnę= nie, będę jej wypominać do śmierci, może to ja zmieni hi hi. wiem dziś co jestem warta, jak kocham swoje dzieci i ze nie ma na mnie wpływu mama- a może macocha, tylko wstyd przed mężem i teściowa bo są dla mnie super, całuje Was i pozdrawiam sierotki Ania - kochajcie siebie najmocniej. 1 0 ~Hejka (1 rok temu) 17 listopada 2020 o 12:31 Minęło tyle lt ale mam nadzieję, że udało Ci się odciąć całkowicie od ttych pseudo rodziców i uchronić córkę. Ja mam 25 lt i od 4 lt jezgem terroryowana j wyywana i dopiero jakby nie patrzeć zaczęłam przygodę, ale mam taki charakter, że jak ktoś mnie obraza i krzyczy to ja ukasze tak aby bolało. Ju dosyć byłam spokojna, za długo... 0 0 ~Speed (1 rok temu) 25 listopada 2020 o 23:41 i bardzo dobrze ze odpowiadasz atakiem to jest wlasie zdrowe zachowanie na takie cos. 0 1 ~Bulma (10 miesięcy temu) 6 września 2021 o 21:49 Typowe świętoje....liwe katolicy 0 0 do góry
Zazdroszczę moim koleżnką ponieważ jak wracają do domu zadowolone bo mają po co wracać do idealnej rodziny gdzie mama jest zawsze miła i nie agresywana, a ja co mam powiedzieć że nie mam po co do domu wracać , bo jak wrócę to będzie wielka afera że powinnam być 10 min. wcześniej ( tak kiedyś było ) Nie ja nie mam takiej
Długo zastanawiałam się jak ugryźć ten temat. Jak zacząć, opowiedzieć to, co od bardzo dawna nie daje mi spokoju. Matka ma być matką. Koniec. Zauważyłaś już tę prawidłowość? Nie twierdzę, że macierzyństwo to nie powód do największej dumy na świecie. Oczywiście, że tak! W końcu stworzyłaś człowieka! Na starcie powinno wręczać się z tej okazji jakiś grubszy czek. Oj nie mów, że wystarczy Ci, że masz swoje ukochane maleństwo w końcu przy sobie. Ja absolutnie tego nie neguję, ale nagrodą w postaci brylantów napewno bym nie pogardziła 🙂 Wracając do tematu… Pamiętam jak po pierwszej ciąży, po najgorszym na świecie połogu (dwa następne to pestka przy tamtym), po kilkunastu tygodniach bycia tylko i wyłącznie dla swojego maluszka, umówiłam się z koleżankami na wieczorne wyjście do dyskoteki. Pomyślałaś już “jaka bezczelna! Wypomina dziecku, że była przy nim, kiedy ten najbardziej jej potrzebował!”? No właśnie… Bo z żartów, że matki wyjście do biedry traktują jak imprezę, to wszyscy się śmieją, ale gdy ta sama matka powie “idę na imprezę” to nagle połowa otoczenia robi grymas na twarzy podobny do tego, który robię ja, kiedy moje dziecko po raz setny wyleje na podłogę swój soczek. Tak, moja rodzina zrobiła wtedy dokładnie to samo. Matce nie wypada robić różnych rzeczy. I oczywiście rozumiem, że przy dziecku to raczej słabo wyglądają pewne zachowania, ale gdy tego dziecka nie ma? Mam wrażenie, że człowiekowi już zwykłej “kurwy” sobie rzucić nie można. Bo jak to tak?! Matka i takie słownictwo?! Porządna mama siedzi w domu na dupie i dzierga sweterki na drutach, a nie chodzi i po ulicach bluzga (tudzież w towarzystwie znajomych). Matce nie wypada 2 razy w tygodniu chodzić do kosmetyczki, bo “ciekawe co wtedy robią jej dzieci”, ubierać za często obcasów – “na bank nie chodzi ze swoim maluchem na rowerek”. Najlepiej, żeby ubierała się w wór pokutny, albo chociaż w stylówkę podobną do tej którą nosi jej dziecko. Ooo tak najlepiej by było! Bo przecież jak dbać o siebie przestanie, to zaraz jej wypomną, że mąż kochanki będzie szukać. Musi dbać, ale bez przesady. Kariery w Hollywood i tak już nie zrobi. Nie wypada pić jej piwa, wiadomo że lampka wina lepsza i to tylko raz w miesiącu, o fajkach nie ma nawet mowy. Muzyka? Musi, ale to musi znać wszystkie dziecięce hity. Bez tego ani rusz. I tutaj w ogóle nie żartuję, pamiętam jak jakiś czas temu znałam tylko dwie piosenki, w tym “aaa kotki dwa”. Ależ mi wstyd było! Ulubiony rap? No błagam! Nawet w samotności przestałam go słuchać, bo jak to tak? Matka?! Ma słuchać bluzgów zamiast muzyki?! Oj czułam się okropnie. Wyrzuty sumienia mnie żywcem zżerały. Sama się na tym łapię. Nie, że oceniam samą siebie, ale oceniam inne matki. Zupełnie bezsensu, wiem. Ale to silniejsze ode mnie! Wiem, że źle robię, ale podświadomie szukam wad u innych mam, tylko po to, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że ja jestem najlepsza. Wiesz z czego to wynika? Z niepewności, z kompleksów. Żałosne… Kurcze serio żałosna jestem! Wiesz z czego rodzą się te wszystkie założenia, że prawdziwa matka ma być ucieleśnieniem ideałów i prawości? Właśnie z kompleksów i niepewności innych kobiet. Bo tak, chciałabym chcieć umieć wszystkie jagódkowe hity, chciałabym chcieć nie marzyć o wakacjach we dwójkę, tylko z mężem, o imprezie do rana na plaży i to takiej z alkoholem (what?!). Niestety wygodniej stwierdzić, że “nie wypada” niż szczerze odpowiedzieć “nie chce mi się, za stara jestem, nie mam czasu, już mnie to nie bawi”. Najgorzej, gdy jednak wciąż bawi, a sami siebie zamykamy w jakieś dziwne oczekiwania, a później stwierdzamy “dziecko ogranicza”. Bo może i faktycznie ogranicza, ale swobodę w korzystaniu z toalety, a nie to jakim człowiekiem się jest.
Twaróg mielimy trzykrotnie w maszynce do mielenia. Prostokątną foremkę 21x25 cm wykładamy papierem do pieczenia. Miękkie masło ucieramy mikserem, na najwyższych obrotach, na puszystą masę. Powoli dodajemy zmielony ser i dalej ucieramy (miksujemy mikserem już na małych obrotach tylko do połączenia się składników).
Dlaczego nie ojciec!? – wykrzykną oburzone zwolenniczki równości we wszystkim. Odpowiedź jest prosta: to matka jest głównym filarem rodziny, nawet jeśli dominuje ojciec. To ona ma naturalną, biologiczną więź z dzieckiem i ona w początkowej fazie życia jest całym jego światem. Nie będziemy omawiać depresji poporodowej i w związku z nią zaburzeń funkcjonowania – to inny temat. Przyjrzymy się pozornie „normalnym” zachowaniom: powszechnym i jakże dla dziecka szkodliwym. Zła wiadomość: – Toksyczna matka powoduje, że dziecko nie może odnaleźć się w swoim dorosłym życiu, nie czuje się szczęśliwe, niczym nie umie się zadowolić, ma duże poczucie lęku, kłopoty z relacjami osobistymi i przejmuje toksyczność matki. – Każda rodzina jest czymś naznaczona, na szczęście nie każda w sposób skrajny. Dobra wiadomość: – Czasami toksyczne zachowania występują okazjonalnie i nie zdążą zrobić prawdziwego spustoszenia. – Na każdym etapie życia można sobie pomóc. – Dorosła ofiara toksycznej matki może zmienić swoje przekonania, zachowanie oraz złagodzić skutki wieloletniego trucia. Przyjrzyjmy się zatem zachowaniom toksycznej matki. Nadopiekuńczość Największa z możliwych toksyn. Nie pozwala dziecku dojrzeć, usamodzielnić się, odciąć pępowiny i cieszyć się życiem. Ogranicza i blokuje zdobywanie doświadczeń. Matka twierdzi, że to z miłości, tymczasem jest to przemoc z dorobioną ideologią. Nadopiekuńczość to żadne matczyne kochanie, tylko chęć kontroli za wszelką cenę, poprzez rzekomą „dobroć”. Wyręcza, usprawiedliwia, „wie”, co dla jej dziecka najlepsze. Najchętniej zorganizowałaby mu cały świat i autonomię dziecka odbiera jako zagrożenie dla jej miłości. A dziecko się dusi – im większe, tym bardziej. Katarzyna jest aktywna zawodowo, ale większość jej energii pochłania zajmowanie się dzieckiem i „inwestowanie” w jego przyszłość. Pilnie i skrupulatnie odrabia z nim lekcje, czyta każdą lekturę – inne świadectwo niż z czerwonym paskiem nie wchodzi w grę; przygotowuje do różnych konkursów (recytatorskiego, tanecznego, tworzenia cudów na kiju) i angażuje wszystkich znajomych do internetowego głosowania na jej dziecko. Wozi na dodatkową naukę języków, zajęcia sportowe, castingi do reklam. Dziecko jest wytresowane jak cyrkowa małpka: pięknie występuje, ogarnia pamięciowo każdy materiał. Matka puchnie z dumy i jest przekonana, że to wszystko robi dla dobra własnego dziecka. Nie zauważa, że dziecko nie ma czasu na zabawę, na nawiązanie pierwszych przyjaźni, na trenowanie relacji z rówieśnikami na innym gruncie niż szkoła. Nie widzi, że w pogoni za przyszłym „sukcesem” pozbawia swoje dziecko dzieciństwa. Nie słyszy – bo jej dziecko mówi to do szkolnych kolegów, a matki na szczęście nie mogą siedzieć z dzieckiem w jednej ławce – że jej dziecko chciałoby inaczej, ale nie chce robić przykrości mamie, więc jedzie na kolejny casting, bierze udział w kolejnym, wynalezionym przez mamę konkursie… Córka Elwiry ma prawie czterdzieści lat, ale dla niej i tak jest dzieckiem – tak też o niej mówi. Dała jej całkowitą, bezwzględną akceptację, zawsze biorąc pod uwagę „dobro” swego dziecka, często kosztem własnego. Aktywna, z sukcesami zawodowymi, głośno powtarza, że całym jej światem i szczęściem jest jej dziecko. Męża traktuje jak zło konieczne, walcząc z nim o wszystko, zawsze znajdzie dziurę w całym. To, co ona uważa w sprawie ich córki, jest jedynie słuszne, a uwagi ojca traktuje jak czepianie się albo skrajny idiotyzm. Nie przyszło jej do głowy, że jest toksyczna, także na odległość; że miłość rodzicielska to również uczenie życia poprzez dawanie przykładu (także traktowaniem własnego życiowego partnera) i stawianie granic. Żałuje, że jej dziecko nie chce z nią mieszkać. Elwira chciałaby chociaż móc przywozić córce kotlety. Zawsze, gdy ją odwiedza, zmywa naczynia (mimo protestów córki, która woli wstawić je do zmywarki) i zajmuje sobą całą przestrzeń jej małego mieszkania. Na każde skinienie jest – gdy „dziecko” chce, lub chowa się w kąt, gdy jej córka ma gorszy humor i źle ją potraktuje. Elwira czeka na najmniejszy przejaw serdeczności jak bezpańska psina na podrapanie za uchem i nie przyjmuje do wiadomości, że ma swój duży udział w braku kompetencji społecznych i ciągłym poczuciu beznadziei swojego ukochanego dziecka. Nie chce widzieć, że takie zalanie „miłością” to żadne kochanie, tylko zaspokajanie swojego egoizmu i zapełnianie swojego życia życiem dziecka. Iwona uważa, że jej synuś jest wyjątkowy, tylko czasem nie ma szczęścia. Bierze jej samochód bez zgody? Widocznie potrzebował. A że ona nie miała jak dojechać do pracy – cóż, przecież jakoś sobie poradziła. Dziewczyny w dzisiejszych czasach są okropne – każda go zostawia. Bywa nerwowy i porywczy, nawet Iwonie kiedyś podbił oko, ale przecież generalnie jej synuś jest dobrym człowiekiem. Nie umie sprzątnąć po sobie, za to lubi dobrze zjeść – prawdziwy facet z niego. Gdy po pijanemu rozwalił samochód, była gotowa dać łapówkę całej Komendzie Stołecznej i sędziemu, aby tylko mu się upiekło. Porusza wszelkie znajomości, żeby znaleźć mu kolejną pracę (w żadnej nie wytrzymał dłużej niż trzy miesiące) i nie widzi, że jej znajomi wykorzystują kryzys jako usprawiedliwienie braku chęci polecania wyhodowanego przez nią pasożyta. Poświęcanie się To kolejna zmora. Zawsze podszyte poczuciem krzywdy i wpędzaniem w poczucie winy „niewdzięcznego” dziecka. Nikt nie potrzebuje i nie chce niczyjego poświęcenia, zwłaszcza własnej matki. Co innego świadomy wybór: rezygnuję z pracy, bo chcę pierwszy okres życia mojego dziecka tak właśnie spędzić. Zarzucanie dziecku, że dla niego matka zrezygnowała z „kariery”, że wszystko oddała w imię jego dobra – jest kłamliwą manipulacją. Za takim przejawem przemocy (a tak!) stoi zwykle jej neurotyzm i niespełnienie. Obarczanie dziecka poczuciem winy za własne frustracje i nieumiejętność życia to wyraz niedojrzałości i zaburzonego funkcjonowania matki. Za tym zwykle stoi chęć kontroli i podporządkowania sobie wymykającego się dziecka. Szantaż emocjonalny („Ja dla ciebie to czy tamto, a ty pięknie mi się odwdzięczasz”) i roszczeniowość w imię rzekomych poświęceń uniemożliwia dziecku normalne życie, powodując złość, poczucie winy, poddanie się i głębokie zaburzenia nerwicowe. Domaganie się całkowitego oddania emocjonalnego Matka za wszelką cenę chce utrzymać pozycję najważniejszej osoby w życiu dziecka. Nie bierze pod uwagę tego, że naturalnym procesem jest zmiana i że jej rolą jest przygotowanie dziecka do dorosłego życia, bycia partnerem i rodzicem. Zamiast uczyć córkę szacunku do siebie samej, a syna, jak warto traktować kobiety, najchętniej ubezwłasnowolniłaby własne dziecko, by dało jej taką miłość, jakiej nie otrzymała od wybranego przez siebie partnera. Posunie się do udawania choroby i wzywania dziecka pięć razy w tygodniu w środku nocy lub przed ważnym towarzyskim wydarzeniem dziecka, w którym miała nie brać udziału, ataków wymówek albo „rezygnacji” („No tak, jedź sobie na ten weekend, a ja zostanę sama. Może umrę, to nie będziesz mieć więcej ze mną kłopotu…”). Bierna służąca Uzależniona od mężczyzny lub od dziecka (co ciekawe, to rzadko idzie w parze!), sama o niczym nie decyduje. Toleruje każde zachowanie swojego partnera lub dziecka. Nie umie zadbać ani o siebie, ani o dziecko, bo jeśli daje się terroryzować jednemu lub drugiemu, to dbanie jest niemożliwe. Nie wie, jak ustalać zasady. Ba! Nie wie, jakie one powinny być! Nie ma mowy o jakiejkolwiek konsekwencji, bo nikt nie ma zwyczaju liczyć się ze służącą. Niedecyzyjna, bierna, nieszczęśliwa, wpędza w poczucie bezsensu niczemu niewinne dziecko. Szafowanie „dobrem” dziecka W zależności od osobistego wygodnictwa: toleruje przemoc domową („przecież dziecko powinno mieć obydwoje rodziców”) lub rozwala istniejący związek(„dziecko powinno mieć szczęśliwą matkę, a z ich ojcem taka nie jestem”). Cacka się z rodzinnym przemocowcem jak ze zgniłym jajem, nie widząc, że rujnuje psychikę dziecka. Przeciwny biegun: sprowadza do domu i swojego łóżka kolejnych wujków, nie biorąc pod uwagę, że kalejdoskop jej miłosnych porażek burzy poczucie bezpieczeństwa dziecka. Tylko toksyczna, ograniczona matka uniemożliwia dziecku kontakty z ojcem– najczęściej w imię osobistej zemsty zawiedzionej kobiety, ale z niesieniem na sztandarze „dobra” dziecka (nie mówię o sytuacji, gdy ojciec nie trzeźwieje lub rzeczywiście skrzywdził dziecko). Nie patrzy, jak rozwiązać sprawę spotkań, by było to z największą korzyścią dla dziecka. Zabrania, bo… i tu następuje cała litania bzdur, w jej oczach utwierdzających ją w słuszności podjętej decyzji. Dla „dobra” dziecka toksyczna matka despotycznie przejmuje ster jego życia w swoje ręce. Lepiej wie, jakie studia ma skończyć, z kim się zadawać, jak spędzać wolny czas. Płaci i wymaga całkowitej lojalności i poddania. „Niesubordynacja” kończy się emocjonalną karą, a nawet zerwaniem wszelkich kontaktów (taką postawę również dość często przejawiają ojcowie). „Przyjaciółka” – taka „od serca” Zwierza się dziecku ze swoich rozterek, obarczając je sprawami, które zwyczajnie je przerastają. Dopytuje o intymne szczegóły z życia dziecka, udziela rad, zabiera na swoje imprezy jako osobę towarzyszącą. Ma z dzieckiem sekrety przed ojcem, trzyma z nim przeciw niemu sztamę. Z szesnastolatką pali papierosy, siedemnastolatkowi kupuje piwo. Nie wie, że w ten sposób nie zagłuszy swoich wyrzutów sumienia (bo np. skrycie sama nadużywa alkoholu albo w swoim mniemaniu nie spędza z dzieckiem wystarczającej ilości czasu), a jedynie zrobi mętlik w głowie dziecka, które przyjaciół dobierze sobie samo, a potrzebuje, by rodzic był odpowiedzialnym, stabilnym przewodnikiem, rozsądnym tłumaczem rzeczywistości. Zaprzyjaźnić chce się także z partnerem dziecka. Jeśli ma córkę – będzie kokieteryjna, „młoda”, „atrakcyjna”. Gdy ma syna, każda jego dziewczyna będzie dla niej fantastyczna, ale… I tu po cichutku zaczyna się sączenie jadu: zgrabna, ale nogi ma dość krótkie; fajnie się urządziliście, całe szczęście, że mój syn ma dobry gust; wyjazd to dobry pomysł, tylko czemu jedziecie w góry, skoro ty tak lubisz morze..? Frustratka Wiecznie niezadowolona (powód zawsze się znajdzie), krytyczna, nadmiernie wymagająca uwagi. Źle się wyraża o ojcu dziecka, wciąga je w rodzicielskie rozgrywki (to także zdarza się ojcom). Biedne dziecko – jak ono potem samo ma być odpowiedzialnym partnerem i nietoksycznym rodzicem?? Matka skłócona z całym światem (albo ze znaczącą jej częścią) to podwalina problemów psychicznych dziecka. Także matka nadmiernie rywalizacyjna jest generatorem problemów: porównuje swoje dziecko z innymi i albo święci triumfy wbijając siebie w pychę i fałszując obraz rzeczywistości, albo jest niezadowolona. Jeśli przenosi maskowaną agresję ze swojej matki (najczęściej w relacjach matka – córka) lub ojca (relacja matka – syn), nigdy nic jej nie zadowoli, zawsze znajdzie powód do narzekania i wyrzutów, wpędzając dziecko w chorobliwe zapotrzebowanie na aprobatę. Brak konsekwencji świadczy o słabości wewnętrznej i ma związek z ogólnym niezadowoleniem matki z siebie i życia. Zabrania czegoś, po czym pod wpływem wymuszenia ustępuje (uwaga! Zmiana zdania pod wpływem argumentów i negocjacji jest jak najbardziej zdrowa, natomiast uleganie dla świętego spokoju, pod wpływem wrzasków lub niezadowolenia dziecka, to postępowanie toksyczne, prowadzące do rozchwiania wewnętrznego obydwojga). „Sprawiedliwa” We własnych oczach oczywiście. Bardzo dba o to, by traktować dzieci po równo i tak samo, co powoduje głębokie poczucie niesprawiedliwości w starszym dziecku, bo zwykle od niego więcej się oczekuje mniej dając mu w zamian. Ze zdziwienia przeciera oczy, że jej „sprawiedliwość” powoduje złe relacje między rodzeństwem i wieczne wojny. Drugim końcem kija jest jawne nierówne traktowanie, czyli faworyzowanie któregoś z dzieci – często tego sprawiającego więcej kłopotów. Oczywiście percepcja dziecka jest taka, że może odczuć krzywdę z powodu, który rodzicowi w życiu nie przyjdzie do głowy. „Obecna nieobecna” Spędza z dzieckiem bardzo dużo czasu. Fizycznie, bo rzeczywiście w ogóle tego czasu nie spędza z nim. Co z tego, że są cały dzień w domu, jak tak naprawdę albo nie ma czasu się dzieckiem zająć (praca, komputer, portale społecznościowe, sprzątanie, maseczka, rozmowy telefoniczne z darmowymi minutami…), albo nie ma na to ochoty, tylko wstydzi się do tego przyznać nawet sama przed sobą. Nie przyjdzie jej do głowy, by spędzić pół godziny dziennie całkowicie i tylko z dzieckiem (bez innych czynności, odbierania telefonu, oglądania serialu, odkurzania), by miało ono poczucie, że jest ważne i kochane. Lepsze konkretne pół godziny przytulania, wariowania i wspólnego tarzania się po dywanie, niż cała doba udawania. Matka pijąca Robi większe spustoszenie w psychice dziecka niż pijący ojciec, chociaż w obydwu przypadkach dziecko wyrasta na Dorosłe Dziecko Alkoholika (och, ileż protestów słyszałam: ja nie jestem żadnym dzieckiem alkoholika, tylko mój rodzic po prostu czasem się nie kontrolował…) (przeczytaj więcej o wpływie alkoholizmu na rodzinę tutaj). Kłopoty z samooceną (nieadekwatnie zaniżona lub zawyżona), nadobowiązkowość lub totalne mentalne lenistwo, brak poczucia bezpieczeństwa i lęk przed bliskością to dziedzictwo dorastania w domu z alkoholem. Bez terapii DDA bardzo trudno – jeśli w ogóle możliwe – jest zbudować zdrową rodzinę. Warto sobie uświadomić, że gdy dziecko wkracza w nasze życie, nic już nie będzie takie samo. Dziecko NIE jest własnością rodzica. To nie pluszowy pajacyk, którego możemy włożyć w dowolną szufladkę. Zanim zaczniesz, Czytelniku, obwiniać swoją matkę o toksyczność, weź pod uwagę, że: • Każda matka ma ogromny udział w szczęśliwym lub nieszczęśliwym życiu swojego dziecka. „Ma udział” nie oznacza „jest winna”. Chce dla dziecka jak najlepiej(pomijając patologie) i wychowując dziecko korzysta z dostępnych jej zasobów. Innymi słowy: wychowuje jak umie. A że często nie umie… • W naszą narodową kulturę wpisana jest przemoc, a to ona jest podwaliną wszelkiej toksyczności. Z pokolenia na pokolenie powielamy metody stosowane w naszych domach, nie umiejąc dostrzec, że można inaczej: zamiast nakazów i zakazów – nagradzanie i wspieranie zachowań pożądanych z karami jako ostateczność. Uważamy klapsa za nieszkodliwe, a wręcz konieczne narzędzie wychowawcze, gdy tymczasem jest to tylko i wyłącznie przejaw bezradności i brak zasobów dorosłego! • Toksycznością nasiąka się bardziej niż myślisz, więc jeśli pochodzisz z toksycznego domu, trudno ci będzie stworzyć dom zdrowy. Problem polega na tym, że zatruci ludzie nie chcą widzieć własnej trucizny, tylko szukają jej na zewnątrz, obarczając innych winą za własny dyskomfort, domagając się emocjonalnego zadośćuczynienia za doznane krzywdy od partnera lub… dziecka, oczekując od toksycznego rodzica naprawienia „winy” lub pogrążając się w poczuciu krzywdy i nieszczęścia. • Nieodcięta pępowina, wysoki poziom lęku, ogólny brak zadowolenia i poczucia sensu w życiu, kłopoty z relacjami – to sygnały, że warto szukać pomocy, zanim zatrujesz własne dziecko. Na początek proponuję przeczytać książkę Susan Forward „Toksyczni rodzice”. Potem być może warto poszukać zewnętrznego wsparcia. Szkoda życia. By: Anna Kossak psycholog, life coach, trener biznesu, Toksyczny ojciec Zobacz wszystkie artykuły tego autora
.